Joybox. Czy to tu jest event?

Poszliśmy rodzinnie, zupełnie w ciemno. Należy nam się po trzech latach niewidzenia się w weekendy.

Dawno nie włóczyłam się po Warszawie, a kiedyś przecież ciągle byłam w ruchu.

Idziemy na plażę!

Tak zadecydował Misiowy Tata, więc Miśka spakowała wiaderko i poszliśmy.

Upał niemiłosierny. Spuchnięci, zmęczeni, patrzyliśmy łakomie na bezdzietnych, siedzących z kubkami  schłodzonego, złotego napoju.

Nic to, jest pięknie. Nie rozpuścimy się przecież.

Chyba…

Na plaży stoi jakiś lodowy grzmot. Obrandowany, więc w zasadzie domyślamy się co jest w środku.

Po plaży włóczą się zmęczone hostessy, również obrandowane na niebiesko.

Ludzi sporo, ale obskoczyłyby wszystkich. Gdyby chciały…

Jesteśmy tam jednymi z nielicznych z dzieckiem, więc aż się prosimy, ale omijały nas przez kilka godzin.

No dobra, tak naprawdę to wiem co stoi na tej plaży. To Joybox.

W zasadzie jesteśmy tam naprawdę przypadkiem, ale moje wykształcenie i doświadczenie zawodowe w kierunku reklamy, 

każe mi skrupulatnie przyjrzeć się temu eventowi.

Event, to niestety zbyt mocne słowo.

Event to wydarzenie, czyli musi się coś dziać. Z założenia ma być głośno i fajnie. Joybox ma mierzyć stopień radości.

Czyli ma być radość.

I jest. 

Ale spowodowana plażą, słońcem, złotym napojem… Mało kto zwraca uwagę na lodowe pudło  na środku piachu.

Wifi więcej nie działa niż działa, więc radość mierzona jest “na oko”.

Nareszcie nadchodzi wyczekiwana chwila.

Wyczekiwana przez Big Milka, bo tłum nawet nie wie co jest grane.

Może nieliczni zaczepieni przez hostessy, bo w końcu ktoś jednak koło pudła staje.

Lody za darmoszkę!  Kto by się temu oparł, zwłaszcza w taką pogodę?!

Ale zabrakło “eventu”. Nie gra muzyka, nie ma megafonów nakręcających radość. 

Aż się prosi żeby cała plaża odtańczyła taniec radości do kawałka “Happy” Pharrella Williamsa.

Jest dość cicho, bo plaża wielka i nawet taka ilość ludzi nie robi tam wrzawy.

Kilkanaście osób, które przypadkowo, lub celowo, znalazły się w pobliżu lodówki dostają lody, reszta odchodzi z kwitkiem bo w tym upale lody się rozpuściły.

Kto by się spodziewał, że lodówka musi mieć też lodowy sufit i podłogę!

Lody są pyszne, w końcu to Big Milki, a to jedne z lepszych lodów na rynku. Uwielbiam je.

Szkoda, że jestem naprawdę jedną z nielicznych, które mają szansę na tę smakową przyjemność.

To zwykły fuks, bo byłam w pobliżu, ale osoby siedzące dalej nie domyśliły się co się tam dzieje.

Ale czy powinny się domyślać? W końcu dobry event nie pozwala na domysły, to nie konkurs szarad, tylko definicja dobrej zabawy.

Algida stanęła na poziomie nie wydając więcej lodów. Ryzyko zachorowania po takim lodzie jednak było zbyt duże. 

Szkoda, że jednak nie podjechała wtedy ciężarówka, wiecie taka grająca z lodami, i nie naprawiła całej sytuacji.

Kilkaset lodów poszło do kosza, a poziom radości osiągnął  wyczekiwane 100% , tylko u garstki osób.

Może się czepiam, może ludziom więcej nie trzeba? A może przywykli do traktowania “po łebkach”. 

I chociaż na języku mam wspomnienie pysznego smaku Big Milka, to czuję pewien niesmak i niedosyt.

Eventy w Polsce są po prostu mierne, o ile nie przesadzam nazywając te spotkania na żywioł eventami.

Rozochocona kupiłam sobie wczoraj całe pudło niebieskiej straciatelli i włączyłam sobie Happy.

SONY DSC

SONY DSC

Wejście do Muzeum Azji i Pacyfiku

SONY DSC

Most Poniatowskiego i kłódki miłości.

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

Lodówka pełna, ale lodów nikt już nie dostanie :(

SONY DSC

Tak wygląda suchy lód wrzucony do kałuży. Pytanie tylko jak to się stało, że ktoś był w jego posiadaniu…

SONY DSC

SONY DSC

Taniec radości zaliczony! ;)

SONY DSC

A to ów suchy lód. Pozostawiony z boku bez nadzoru. Niby ekipa blisko, ale każdy mógł podejść i dotknąć.

Tylko mało kto wie, że NIE WOLNO dotykać suchego lodu gołą ręką.

SONY DSC SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

 SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

Nadwiślański piasek, czyli zapach ślimaka na nogach ;) Ale i tak uwielbiam.

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

Gdybym nie mijała tego rano, pewnie byłabym przerażona.

A tymczasem to zwykła “scenka”  rozłożona przez grupę artystów.

Ot tylko zapomnieli posprzątać ;)

SONY DSC