Marzy mi się kawa wśród bzów…
Wstaję rano, oczy mam zapuchnięte jak po całonocnej zabawie, ale nie chcą się zregenerować, mija południe, a ja nadal przypominam pandę zombie. Zdecydowanie za późno chodzę spać, ale kiedy pracować jak w dzień nie mam chwili, a nawet jak mam to Siasia wiruje wokół mnie jak mały, ale nieźle nakręcony satelita i wszystko mi zabiera albo rozrzuca. A ja nie potrafię jej odmówić kiedy mówi Mami daj. SIASIIII! same straty przez to ponoszę, ale jak widzę jak płacze przez kawałek tiulu to myślę sobie, że nie był tego wart i karcę się jako matka w myślach. Daję, ale ona już nie chce :/ następnym razem dam od razu.
Mija południe i robię sobie kawę, wcześniej ciśnienie podnosiła mi Siasia, ale teraz poszła spać. Spać spać..pff, słyszę jak gra na gitarze ,ale nie wchodzę, nagra się to się położy. Oby. Bo ja piszę i piję. Cedzę kawę przez zęby ciesząc się jej słodyczą, nic mi nie daje, ale lubię, traktuję ten napój jak ciastko :) Po niej zawsze i wszędzie mogę iść spać. Pewnie to też stadium mojego zmęczenia, ale jak sięgam pamięcią to zawsze tak było. Tak też planuję zrobić dziś. Kompletnie nie mam dziś sił. Z pokoju dochodzą mnie coraz głośniejsze dźwięki, oby jednak się przemogła i zasnęła choć na trochę.
Mamo śtań, siooo, daaaj, mamoooo! Siusiu. Nieee! Siasi!! Lala siusiu! Psia, o tu tu, sio. Jajuuu… to niemal stały repertuar, zawsze dojdzie coś nowego, ale to, słyszę po kilkaset razy na godzinę i zawsze muszę pełna gotowości być obok, albo stawić się na zawołanie. Dziś podpieram się nosem. W myślach tęsknie za wiosną. Będziemy zdecydowanie więcej czasu spędzać poza domem i nie będę musiała non stop sprzątać. Mikser bez pokrywki, takie porównanie niedawno usłyszałam w stosunku do dwulatków i skłaniam się mocno ku przyznaniu racji. A ja, ja mam stosunkowo spokojne dziecko ;)
Marzę, że remont już jest zamknięty, ale w domu to zawsze jest coś do zrobienia, taki urok. Mieszkania są pod tym względem wygodniejsze, ale nie chciałabym znów mieszkać w bloku, lubię tę niezależność, nawet jeśli okupiona jest ciągłymi robotami, odśnieżaniem, koszeniem, grabieniem itp. średnio fajnymi sprawami.
Myślę sobie, że mam już wreszcie upragnioną garderobę (plan pierwotny uległ zmianie i zamiast łazienki będzie chyba pokój garderobiany z pralką i prasowalnią), wszystkie graty są ładnie poukładane i zamknięte za drzwiami, a ja wstaję bladym świtem, siadam w swojej jasnej kuchni, robię sobie kawę w filiżance i otwieram książkę… Dopiero za godzin, dwie, trzy… budzi się Siasia. Słonko świeci za oknem i nagrzewa szyby, powietrze pachnie kiełkującą zielenią i żyzną ziemią.
Siedzę na kanapie pod kocem w kwiatki i ledwo trzymam powieki w górze. Wstałam równo z Siasią, ugotowałam obiad, pozbierałam zabawki i ubrania, zrobiłam dwa prania, umyłam łazienkę, podczas tego wszystkiego karmiłam lalki, bujałam misie, układałam puzzle. Zrobiłam dwa śniadania i podałam zupę. Zrobiłam dziś ziemniaczankę z podsmażaną cebulą i kilkoma różyczkami kalafiora (to dla niej), posprzątałam kuchnię i przetarłam podłogę w salonie, jak na złość wczoraj padł mi odkurzacz. Zebrałam kolejną kupkę prania, wymieniłam pościel każdemu, ułożyłam ręczniki. Padam.
Moja poranna kawa pozostaje w sferze marzeń, teraz to dla nie brzmi jak z reklamy, a nie z życia. Czy kiedyś (niedługo) przyjdzie taki czas, że zacznę dzień bez przymusowej pobudki i nie będę snuć się jak biała dama? Słyszałam, że nie, ale nie chcę wierzyć i marzę o swoich porannych rytuałach i musi się udać!
Zmywarka buczy i usypia nas obie. Cudowne udogodnienie domowe, uwielbiam naszą zmywarkę :) Muszę zamknąć oczy, czuję że pod moimi powiekami szaleje burza piaskowa.
Wstanę, podam obiad, ubierzemy się i polecimy na zakupy. Muszę kupić ozdobny papier (niespodzianka urodzinowa dla gości z niego powstanie), pieluchy, kurczę, niestety nadal czasem ich potrzebujemy, mleko i zaklepać salę na urodziny. Listonosz właśnie przyniósł ekstra balony, kolorowe z dwójeczką! :) Niespodzianka od mojej siostry.
Odbierzemy na dworcu tatę i opowiemy jak Misia się dziś ładnie bawiła, jak dzielnie budowała pierwsze zdania, jak grała na gitarze i jak pięknie układa puzzle, że powiedziała KRAB, umyła zęby (pominę, że zalała łazienkę, swoje ubranie i ścisnęła kran tak, że trysnął i ja też byłam mokra. Nie powiem, że pobrudziła pościel, uszczypnęła mnie i zabrała ubrania z szafy, że nie chciała iść spać i rozlała olej) i trenuje dzióbek do lustra (kolejna niepotrzebna umiejętność zdobyta podczas zabaw z tatą), że pięknie pomagała mi wrzucać ziemniaki do zupy i tylko raz najechała wózkiem na psa, że sama zadzwoniła do babci i ułożyła dwie symfonie. Pracowity dzień!
A ja… a ja spałam, przecież odkurzacz się zepsuł. Nic się nie działo.
RM
-
Karolina
-
Ilona
-
Agnieszka
-
Paulina
-
Nina
-
Ula
-
Magda
-
Ania
-
http://www.zuziulek.blogspot.com Joanna
-
Nina
-
Karo
-
Kasia
-
Paulina
-
Danusia
-
Natalia