Nie zapomnę…

Dopiero chwilę temu zaczęłaś do mnie mówić. Nie miałaś swojego języka, nie mówiłaś nic i nagle w swoje drugie urodziny otworzyłaś się na dobre.

Czasem gadasz tyle, że nie mam kiedy wtrącić swojego słowa. Buzia właściwie Ci się nie zamyka, uwielbiasz gadać i kiedy nie masz mi nic do opowiedzenia, choć to rzadko bywa, mówisz o tym jak lubisz mówić. Siadasz na dywaniku, podwijasz nóżki na bok i pytasz. “Opowiedzieć Ci historię Mamo? Dawno, dawno temu…” I tak codziennie, po kilka razy. A ja kocham te Twoje historie. Twoja wyobraźnia nie zna granic i chyba zacznę je spisywać. Może kiedyś je wydrukujemy i zrobię ilustracje? Co Ty na to?

Mówią, że jesteś ładna, ale ja patrzę jaka jesteś mądra. Lubię kiedy Twoja ciekawość puchnie w Tobie jak balon.  Jesteś małym odkrywcą, nie znasz strachu i lubisz się pobrudzić. Czasem przebieram Cię kilka razy w ciągu dnia, bo jesteś umorusana od włosów, po stópki.

Słyszę rano jak skrzypią drzwi od Twojego pokoju. Tata nie chce ich naprawić, bo twierdzi, że wtedy wiemy kiedy się wykradasz. Zaczęłam lubić ten dźwięk, bo oznacza, że zaraz będziesz przy nas. Przybiegasz do naszej sypialni, wypełniając dom dźwiękiem bosych nóg na gołej podłodze.

“Śpisz mama? Wstań, jest dzień, świeci słonećko, trzeba mi dać śniadanie”

Pytam co byś zjadła, a Ty mówisz, że jajko. Niemal zawsze chcesz jajko. Lane. Czyli na miękko.  Raz ich ugotowałam cztery z rzędu, bo nie wychodziło jak trzeba.

“Mamo i jeścze Paróweczki!” O zgrozo. Uwielbiasz parówki, a ja nie wiem co w tym świństwie jest, ale daję. Pewnie to i tak lepsze niż nuggetsy, które dzieciaki tak lubią, a to pies z budą, kopyta i rogi. Tego nie jadamy, ale kochasz frytki. Robimy je w domu, Razem. Wszystko robimy razem, nawet jeśli wychodzi, że trwa to godzinę dłużej, a dom sprzątam do wieczora. Uwielbiam jak mi pomagasz. Wszystko chcesz i musisz wiedzieć. Jak się robi jajecznicę (lepiej żeby nikt nie rozbił jajek zamiast Ciebie, bo płacz rozpaczliwy usłyszą nawet na Marsie), co się daje do ciasta, jak się gotuje zupę, jak dusi mięso… Ty musisz mi wyjąć garnek, miskę, podać łyżkę. -“Pomogłam Ci prawdaa?”  Pytasz, a raczej stwierdzasz z szerokim uśmiechem i zmrużonymi z dumy oczami. – “Tak, pomogłaś, jesteś mi bardzo potrzebna”. Puchniesz dumy i mrużysz oczy jeszcze mocniej. Twój lekko zadarty nosek, zdaje się podnosić wtedy mocniej, ale nie z pychy, tylko tej ważności przeogromnej, jaka to jesteś w domu niezbędna.

Ale jesteś. Bo nawet jak śpisz za długo, to ja zaczynam nerwowo po domu dreptać. Mam jakiś swój plan, czy rytm i jak nagle Cię w nim nie ma, to wariuję. Co ja mam robić?! Do tego stopnia nadajesz sens każdej minucie, że dom bez Ciebie to jak pomieszczenie bez tlenu.
Jak mogłam żyć, Ciebie nie mając.

Od niedawna płaczesz, bo masz ciemne włosy. Mówisz, że czarne i płaczesz. Bo chcesz być blondynką, jak mama. Więc Ci mówię, że jak będziesz duża i bardzo będziesz chcieć, to będziesz blondynką. A Ty co rano biegniesz do lustra i wyszukujesz. – “O mamo, ten już jest ziółty prawda? Zobacz mam ziółte jak Ty”

Kochasz nas bezwarunkowo, ale to minie, kiedyś na Twoją miłość będziemy musieli zasłużyć i bardzo się staramy, żeby ten etap nadszedł jak najpóźniej. Żebyś czuła, że jesteś dla nas wszystkim co piękne, co cenne, wyjątkowe. Mówią, że matka wariatka, bo lepi, bo klei, bo ciągle z tym dzieckiem. Ale ja ten czas dostałam właśnie dla Ciebie, to co innego mam robić, jak nie z TYM dzieckiem być?? Przecież znajduję czas i dla siebie, tylko jest go mniej, znacznie mniej. Ale wierz mi ja niczego nie żałuję, nie brakuje mi utraconego życia, bo zyskałam nowe, wypełnione Tobą. Mogę z Tobą lepić i kleić, wycinać i brudzić się codziennie. I robię to, bo Ty to kochasz, a ja kocham Ciebie i zabawa z Tobą sprawia mi niewyobrażalną frajdę.

Uwielbiam z Tobą spacerować. Oglądamy drzewa, uczę Cię ich nazw. Jesteś wrażliwa na kolory, kształty, dźwięki. Mówią, że pójdziesz w mamę, a ja myślę, że jak już w kogoś masz “iść” to w ciocię, moją siostrę.
Czasem tak bardzo mi ją przypominasz, że omyłkowo mówię o Tobie jej imieniem.

Nie wiem czy obudziłam w Tobie tę wrażliwość, czy miałaś ją już w sobie, ale ogromnie cieszy mnie Twoja miłość do zwierząt i to jak je traktujesz. Nigdy nie uderzyłaś naszych kotów, nie pociągnęłaś za ogon, nie krzyknęłaś na psa. Nie poniżasz ich, choć są mniejsze. Tulisz się do ich futra i mruczysz jakie są piękne i kochane.  Kładziesz się spać i pytasz czy zwierzęta nie są głodne, czy już śpią, czy im dobrze. Masz dobrą duszę. Tak bardzo Cię kocham.

Zasypiasz w łóżku zasypanym przez pluszowe misie i psy, których przez całe swoje malutkie życie uzbierałaś całkiem sporo. Ledwo Cię tam widać, ale tak właśnie chcesz, to Twoi przyjaciele i mają mieć z Tobą równe miejsce w pościeli. Ok, dlaczego nie. Czasem jak przesadzisz z ilością przyjaciół, wyławiam ich z łóżka w nocy i kładę obok. Na podłodze, na kocyku, żeby im było ciepło, bo jak się obudzisz to sprawdzisz.

Śpiewam Ci kołysankę, kochasz “Idzie niebo ciemną nocą” która płynnie ma przejść w “kotki dwa” aż skończą się zwrotki i jeszcze przez dwie mam już tylko nucić. Trzymasz mnie za rękę, tulisz do niej swój alabastrowy policzek i całujesz po dłoniach. Słyszę jak szepczesz, że bardzo mnie kochasz i to był piękny dzień. Dziękuję córeczko.
Wychodzę z pokoju i czuję, że kołysanki mają szerokie pole działania, bo sama zaczynam się słaniać. Podparta nosem dochodzę do salonu i zaczynam życie. Zmywarka, pralka, prasowanie, jeszcze coś uszyję, narysuję… nie nie mam siły. Padam na twarz. Siadamy na kanapie i włączamy film. Twój tata zasypia przy napisach początkowych, ja jeszcze się trzymam.  Czuwam, bo możesz się przebudzić.
Czasem wstajesz, albo płaczesz, wtedy biegnę do Ciebie uskrzydlona. Tulę, całuję, podpowiadam sny.
-“O króliczkach sobie pomyśl, jak się z Guciem bawisz, albo o smoku. O! niech Ci się Szczerbatek przyśni.
-“Herbatek?” Mamo, ale on już śpi.”
-“Yyy, no to może Marta? O! niech Ci się przyśni Marta!”
Podziałało, lubisz psa Martę, a pewnie i tak przyśni Ci się smok, bo kochasz smoki.
Wszystkie bez wyjątku. Dinozaury też kochasz. Obiecuję, że pójdziemy do muzeum niedługo.

Khe, khe, zaczynasz kaszleć i udawać że się dusisz. Uśmiecham się w duchu, bo już wiem co się kroi, ale milczę.
-“Mamo, jak kaszlę. Już tak zaczyna pękać mi bziuch”
Stwierdzenie pęka, wzięłaś od pękającej mi kiedyś głowy i wykorzystujesz to niecnie, a ja udaję,
że nie widzę, jak bardzo mnie nabierasz i codziennie odbywamy tę samą rozmowę:
-Pęka mi bziuch!
– Ojej, (okazuję należyte zmartwienie) czy jest coś, co może Ci pomóc?
– tak! Tylko kaśka może mnie uleczyć. 

– Kaszka mówisz, ale myłaś już zęby.

– Wiem, ale taka tyci malutka, ale wiesz, to mnie na pewno uleczy. Plosię, plosię, bardzo plosię.

I robisz te swoje słodkie oczka, a ja mięknę. Ale czasem nie daję, nie przez zęby, bo je myjesz, ale dlatego, że Twój “bziuch” naprawdę by pękł, tyle już zjadłaś na kolację.

Odmawiam, a Ty stękasz, jęczysz.
A nawet znalazło to ostatnio odzwierciedlenie w Twoim rysunku ;)

Jesteś urocza do granic. Nie umiałabym bez Ciebie żyć.
Wypełniłaś w moim życiu pustkę, o której istnieniu nie miałam pojęcia, a która rzutowała na moje odczuwanie pełni szczęścia.

I co że mam ciągle zajęte ręce, że sprzątam w kółko i na okrągło, że czasem szlag mnie trafia, tyle mam do roboty,
że siadam na tyłku dopiero wieczorem i uświadamiam sobie to dopiero, jak poczuję potworny ból krzyża.

To co, że zapomniałam o kilku sprawach, że Twoje zabawki znajduję nawet pod poduszką, a rano znów będę musiała odkurzyć.

To nic. Bo mam Ciebie i zapomnę o tym krzyżu, o tej ciastolinie wbitej w dywan i nawet o tym ślimaku co mi go dziś narysowałaś na beżowej kanapie fioletowym pisakiem.

Nie zapomnę za to jak bardzo piękny to był czas.
Jak na mnie wtedy patrzyłaś z uwielbieniem i że to ja, byłam dla Ciebie całym światem.

Nie zapomnę tego, a jedynie cholernie zatęsknię.

Bo czas leci i nikt mi nie odda tych dni.

Mówią, że matka wariatka, bo ciągle lepi.

A ja lepię Twoją, naszą przyszłość i kocham to.

Kocham Ciebie i nasz wspólny czas.

Kiedyś będę mieć z tego tylko wspomnienia.

SONY DSC

Dziecko płaczące, bo nocna  gwiazdka zabrała mu kaszkę z mlekiem.

SONY DSC

Jeż, no najprawdziwszy jeż! :)

A znajoma zinterpretowała go tak:
“to jest nawet bardzo bystry jeż: ten wzrok! a wąskie usta i małe uszka mówią
o jego charakterze pięknym: nie jest to pleciuga, nie podsłuchuje, ust na darmo nie otwiera”

SONY DSC

Samolot i to nie byle jaki. Do Anglii! (tam mieszka moja siostra)

SONY DSC

Zły człowiek chory na bakterię

SONY DSC

Panda

SONY DSC

Ciekawski Pan w okularach

SONY DSC

Startująca rakieta w kosmos

  • W podróży przez życie

    też gromadzę pamiątki… :) A czas spędzony z dzieckiem – on już nie wróci, więc warto :)

  • Agata Filewicz

    Twój tekst jest niezwykle bliski mojej rzeczywistości. Tylko ja nadal czekam aż Amelia zacznie mówić :)

  • Wojciech Programista

    Pan w okularach jest moim mistrzem. Tak właśnie wyglądałem gdy miałem 10 lat.

  • Aleksandra Kasińska

    Poryczałam się. Tak pięknie to napisałaś. Dziękuje:*