Pierwsze koty za płoty… “Puki” jedziemy ;)
Wyjątkowo wielkie te płoty i strasznie dzikie koty.
Rowerek biegowy, okazał się być bardziej marzeniem rodziców, bo Siasia się go po prostu boi. Z jednej strony cieszy się i wszystkim chwali, nawet kazała zadzwonić na skype do dziadka i pokazała rower i kask, a z drugiej nie bardzo wie z czym to się je i zanim się odepchnie siada i oczywiście zalicza ziemię. Trochę to nam zajmie ;) Pierwszy spacer zaliczony, trochę prób, trochę noszenia rowerka, ale początki są niezłe, choć przyznam, że liczyłam, że wsiądzie i śmignie niczym strzała! No to tak chyba jednak nie działa, albo ja mam wyjątkowo delikatne dziecko. Bo przy całym swoim szaleju i wszędobylstwie ma szalenie delikatne zewnętrze i ma nawet problem z podniesieniem rowerka kiedy ten leży.
Przyzwyczajona do śmigania na stabilnych pojazdach- motocykl, jeździk i walizka, nagle musi sama trzymać pion. Ale o to właśnie chodzi! Oj Siaśku, będzie fajnie, zobaczysz. Specjalnie wybieramy takie trasy, gdzie najwięcej rowerzystów. Patrz tam! Cała rodzina na rowerach, zobacz jak świetnie się bawią, wsiadasz?
” Nie! Mama”
No jak mama… rowerek sięga mi pod kolano, nawet dla przykładu nie dam rady, ech. Patrząc na rowerek bez Siasi byliśmy prawie pewnie, że jest dla niej za mały. Za mały!? To jak holenderska damka dla niej! :D Pan Tata szybko opuścił maksymalnie siodełko. Teraz za nisko. Rowerek biegowy to nie takie hop siup. Podokręcani i wymierzeni lecimy dalej.
Skąd tu tyle dzieci. Matko jedyna! Całą zimę nie było tu ani pół dziecka, a teraz jaki wysyp. A żeby to były maleństwa wózkowe, to bym się nie dziwiła, ale rówieśnicy mojej córki!! Gdzieście ludzie te dzieci trzymali się pytam, kiedy szukałyśmy towarzystwa?
nic straconego, teraz sobie upatrzymy kogoś, dobrze znać sąsiedztwo no i skoro są dzieci to dobrze żeby się znały. To fajne miejsce, mogłyby się bawić w ogrodach, tylko trzeba się znać :) No to poznajmy się! Ruszam odważnie w kierunku rodziców z dzieckiem, Siasia macha wesoło rączką i woła “Czieeeść!”
Nie zdąży jednak dobiec kiedy mina jej rzednie, bo rodzice biorą dzieci na ręce i zawijają kitę w drugą stronę. No tak, chyba prędzej nauczymy się jednak na tym rowerku…
Dlaczego kitrasicie te swoje dzieci w domach, dlaczego tak się boicie kontaktu. Zarazki, taaak, choroby, pewnie. A my pewnie siedlisko całego zła bakteriologicznego jesteśmy. No trudno, dobrze, że chociaż na chwilę te Wasze dzieci wyszły na dwór. Może jeszcze jest dla nich jeszcze jakaś szansa na nabranie odporności. Bo my się niczego nie boimy, prawda Siasiek? i na tym rowerku też damy radę!
Trochę jedziemy, trochę spacerujemy, pokazuję Siasi gdzie chciałabym postawić nasz dom. O tu, tu gdzie stoję byś miała swoje miejsce do zabawy, a tam daleko by stał nasz dom. Ale to tylko marzenie, choć ziemia stoi niezagospodarowana już od lat. Ale kto wie, jakie plany ma dla nas los. Zobaczymy Siasiek, na razie ucz się angielskiego. Jak robi frog? Śmiesznie rechoczesz po angielsku. Angielskie żaby wołają króliki- “rabit rabit rabit” ;) ładnie tu prawda? Może i remont nam się przeciąga, może i mamy psa-koparkę, ale cieszę się, że nie mieszkamy już tam w bloku. Dla Ciebie to dużo lepiej, nawet jeśli społeczność jest nieco dzika i nie masz tu znajomych. Zdążysz, obiecuję, za to pojedziemy na plac zabaw do centrum. Tam dzieci są inne. A może nie dzieci.. dzieci nigdy nie są winne. W gałęziach drzew łopocze wielki balon jednorożec. Uciekł i pewnie ktoś teraz za nim płacze. Gapimy się przez chwilę. Jest za wysoko, trudno.
Siasia, wsiadasz…? :)
-
http://wpodrozyprzezzycie.wordpress.com/ Danusia
-
http://bejbolino.eu Ola
-
Nina P.
-
Nina
-
Ilona