“Prancing Pony” i bazgroły

Ktoś mi kiedyś powiedział, że w kolorowaniu nie ma nic kreatywnego.

Nie będę się spierać o nazewnictwo, ale uważam, że kolorowanie niesamowicie rozwija, nie tylko kreatywne obszary małego mózgu,

ale i uczy cierpliwości i rozwija zdolności manualne.

Żeby dobrze coś pokolorować, żeby rysować godzinami bez bólu palców i nadgarstka, trzeba umieć trzymać kredkę/ołówek. 

Uczyłam się tego od dziecka, a i tak w średniej szkole plastycznej dostałam kolejne ciężkie dla dłoni lekcje.

Pamiętam jak z zapartym tchem oglądałam program Szymona Kobylińskiego, jak pragnęłam być nim, facetem z węglem w dłoni,

podczas gdy moje koleżanki bawiły się pokazy mody i modelki.

Pierwsza moja książka do nauki rysowania to “Szymon Kobyliński uczy rysować”, to od niego dowiedziałam się dlaczego bolą mnie palce i jak temu zaradzić.

Z książką w prawej ręce i kredką w lewej, opanowywałam właściwy dla rysownika chwyt, trenując właśnie na kolorowankach.

Teraz mój chwyt jest tak sprawny, że nawet szybkie ruchy, nie pozwolą moim palcom na wyjście poza linię.

Czy ja nadal koloruję? No pewnie!  Ja to uwielbiam. 

Zdaję sobie sprawę, że nie każde dziecko rodzi się z zapałem podobnym do mojego, że nie każde w ogóle ma pociąg do plastyki,

ale wierzcie mi to się przydaje.

Nie tylko po to by pięknie kolorować i rysować, ale po to by palce stały się zwinne i sprawne.

Żeby z precyzją trafiać w igłę nitką, żeby umieć utrzymać gwóźdź i nie przybić sobie palucha, żeby nabić robaka na haczyk ;)

no wszystko…

Takie codzienności, normalności, których nawet nie zauważamy, ale wiemy, że czegoś tam nie umiemy, lub poradzimy sobie ze wszystkim.

Ostatnio zapytała mnie znajoma o moją pasję do rzeźbienia w drewnie.

“Naprawdę chcesz iść na kurs stolarstwa? Myślisz, że sobie poradzisz?

“No pewnie, że sobie poradzę! Jeśli coś się robi rękami, nie ma mowy żeby mi się nie udało.”

Jestem pewna siebie w tej kwestii. Bardzo pewna, bo wiem, że moje dłonie są precyzyjne, że mam bardzo zwinne, silne  i sprawne palce.

Przydaje mi się to w codziennym życiu, a ze szczyptą wyobraźni jestem w stanie zrobić wszystko, co sobie wymarzę.

Reszta to tylko kwestia pieniędzy.

Jasne i to wszystko dlatego, że dużo kolorowałaś.

Między innymi tak.

Wierzcie lub nie, ale nie kierujcie się tym co podpowiada Wam zły duszek na ramieniu, tylko rozwijacie w swoich dzieciach te manualne talenty.

Kto wie, może teraz nieco znudzeni, kiedyś staną się kimś wielkim?

Miśka zapał odziedziczyła, a może po prostu zaraziła się nim ode mnie.

Ale to nie tak, że ciągle by tylko kolorowała i robiła wycinanki łowickie.

Jest zdolna, ale ma zapał odpowiedni dla swojego wieku. Potrafi pragnąć czegoś tygodniami i znudzić się w pięć minut od chwili otrzymania.

Lubi kolorować i robi to raz lepiej raz “gorzej” (nie ma złego kolorowania, to moja własna ocena, której nie przedstawiam głośno)

Zwykłe, papierowe kolorowanki zazwyczaj kończą pod jej nożyczkami, więc preferuję grube, kartonowe.

Kiedy się “wypala” i nie chce się już bawić, nie nalegam.

Chowam w pudełko i zostawiam “na oczach”. Niech kusi, pewnego dnia sama po to sięgnie. 

 Nie mówię też, jakiego koloru ma użyć.

Bo jak Kubuś Puchatek to chowam jej kredki i zostawiam tylko żółtą. A niech wie. 

Nie.

Niech jej Kubuś będzie fioletowy, niech kucyki Pony będą zielone.

Kolorowanie też może być kreatywne. Wyluzujmy.

Każda zabawa jest dla naszych dzieci jakąś lekcją, a jeśli zorganizujemy to sprytnie, to zaowocuje nawet za dwadzieścia lat. 

Wiele razy słyszałam w swoim życiu.

– Skończ to rysowanie, zajmij się czymś pożytecznym.

Tylko ja teraz na tym zarabiam.

Moja pasja stała się moim zawodem. 

Teraz słyszę – jesteś grafikiem? SUPER!

Tak, super. Ale to była ciężka praca i nauka przez całe moje życie.

Czy ktoś mnie wspierał. 

Tak, wspierała mnie moja rodzina i nigdy nie dali mi odczuć, że to co robię jest błahe i bezwartościowe.

Na zdjęciach kolorowanka – memo Trefl z nowej serii ART BOX. To moje ulubione zestawy.
Są niedrogie, trafiają w gust większości dzieci i można do nich wracać bez końca.
Na dodatek kolorowanki służą też do zabawy, np. w memo jak ta poniżej, ale można sobie wymyślać wg. wyobraźni. 

Jeśli Wasze dzieci nie są zapaleńcami plastycznymi, polecam Wam właśnie takie gotowce.
Robienie czegoś samodzielnie, jest dla fanów kreatywnych zabaw, a takie pudełko można w każdej chwili zamknąć i wrócić do niego za tydzień, miesiąc, a nawet rok.
Ważne, żeby o nim nie zapomnieć, tylko zostawić tak, by kusiło dziecko każdego dnia.
W końcu się uda :) Warto to obudzić.

 SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

  • W podróży przez życie

    ja nie znosiłam i nie znoszę nadal kolorowania, ale precyzja nie jest moją mocną stroną. Myślę, że M., która lubi kolorować, idzie znacznie lepiej niż mnie :)

  • Natalia Robaczewska

    Ja nigdy nie lubilam kolorowac :-) zawsze z podziwem patrzylam na moja siostrę jak sprawnie, szybko i s licznie koloruje i dobiera kolory. Teraz gdy jestem mamą Siedze nad kolorowankami z moimi synkami i wykorzystuje wiedzę podpatrzona od siostrzyczki i rysujemy i kolorujemy. Zwykle używamy kolorów “niezgodnych” z ogólnymi zasadami danej postaci :-)
    Moj starszy syn do 5 roku życia kolorowal wszystko i rysował wyłącznie czarną kredka, takie miał życzenie :-P ja mu na to pozwalalam i nie widziałam w tym nic złego :-) a co sie nadluchslam od innych mamus i psychologa to moje. Że dziecko nerwowe bedzie że jest zamknięty w sobie itp. TAAAA? NIE ZAUWAŻYŁAM Kubex ma teraz 9 lat jest słodkim mądrym smialym i otwartym chłopcem i koloruje nadal bo to lubi, bo moze kolorowac jak chce a nie wedlug kanonów ;-) Dziękuję za ten wpis dodał mi wiary że to co robię ma sens. <3