Skąd się biorą motyle.

 

paZ

Temat śmierci jest trudny, jeśli nie najtrudniejszy. 

Wiele spraw ciężko jest wytłumaczyć małemu człowiekowi, tak, żeby zrozumiał i jednocześnie nie było mu przykro.

Jak się dzielić zabawkami, dlaczego nie wolno popychać, nawet jeśli zostało się popchniętym i inne.

Sami wiecie, bo ciągle coś przecież tłumaczycie.

Temat śmierci nie jest w naszym domu tematem tabu.

Nie mówimy, że kotek zasnął na poboczu, bo Bóg jeden wie, co dziecku kiedyś wpadnie do głowy. 

Maluchowi nie tłumaczyłam, bo nie pytała, a teraz pyta, więc odpowiadam. 

Niech wie, że wybieganie na ulicę może skończyć się źle.

Musi wiedzieć, że nie tylko ona może popełnić błąd, więc i na jednokierunkowej

rozglądamy się w dwie strony. 

Ileż to razy skasowałby nas ktoś jadący na wstecznym!

Trzeba być czujnym.

Na wąskich chodniku można potknąć się na biegówce i wpaść pod rozpędzony samochód…

Ja wiem, wiem. Jestem może przewrażliwiona i moje Centrum Sytuacji Kryzysowych pracuje pełną parą,

ale nie chcemy wypadków.

 

Wypadki jednak chodzą po ludziach. Można się dowiedzieć w kwiecie wieku o nieuleczalnej chorobie.

O raku drążącym ciało z prędkością światła.

Zbyt późno na pomoc.

Zbyt wcześnie na śmierć.

Co powiedzieć zapłakanym oczkom kiedy tęsknią, kiedy małe serduszko z całych sił woła o kolejny mocny przytulas z Babcią.

Kiedy własne myśli grzęzną niedokończone, urwane rozpaczliwym szlochaniem serca.

Słowa nie dają się wypowiedzieć, a przecież nie da się tłumaczyć na spokojnie samemu łkając w rozpaczy.

Nie wiem jak wytłumaczyć coś, czego sama pojąć nie mogę. Dlaczego teraz, dlaczego tak…

To było 13 września. Staliśmy zamroczeni w kaplicy przy cmentarzu.

Próbowałam przełykać łzy, nie chcąc pokazać córce własnego cierpienia.

Każda kropla potęgowała jej rozpacz, nie mogła znieść atmosfery i wybiegła na dwór.

Tam zobaczyłam jak przez mgłę prawdziwy ogrom ludzi.

Większości nie znałam, a przecież przyszli.

Byli tam, bo to była wyjątkowa kobieta, z niesamowitą charyzmą, której nikt nie śmiałby się przeciwstawić.

Z mądrością Salomona godziła to, co zdawało się zbyć skazane na porażkę.

Nie faworyzowała, nie oceniała pochopnie…

Dlaczego Babcia śpi? Dlaczego się ze mną nie przywitała? Czy Babcia mnie nie kocha?

Ogromny ból, zbity w twardą gulę grzęźnie mi w przełyku.

Zapewnienie o wielkiej miłości i wszelkie tłumaczenia uderzają mi falą gorąca w głowę i nie mogą wydostać się na zewnątrz.

Nie umiem wydusić ani słowa.

Nie wiem nawet co powiedzieć.

Bo przecież ja nie wiem dlaczego Babcia tu teraz śpi.

No dlaczego do cholery!!

Czuję, że jak wrócimy do domu, to ona przywita nas w drzwiach i powie, że ziemniaki to teraz musimy sobie odgrzać,

skoro nam się nie spieszyło na obiad.

A jak już będziemy jeść z apetytem, to opowie nam, że była tu taka jedna i gadała takie tam “chujki kogutki”

o tym i owym, jak nas nie było.

Mija sekunda, może nawet nie, kiedy to wszystko myślę. 

Omiatam mętnym wzrokiem jeszcze raz wszystkich stojących przed kaplicą, bo nie zmieścili się już w środku.

Mój wzrok kieruje się ku wejściu, a moje myśli głośno krzyczą to czego usta nie mogą.

Mamo! Mamo, daj nam jakiś znak. Powiedz co robić!

Moje oczy zatrzymują się na ogromnych drzwiach wejściowych, a w głośnikach słyszę ostatnie słowa księdza przed wyniesieniem trumny.

Ściskam rękę Michaliny, żeby w całym amoku nie zgubić jej w tłumie i nagle widzę jak znad trumny unosi się i frywolnie,

jakby w podskokach wylatuje z kaplicy Paź królowej.

Zatacza koło nad naszymi głowami i radośnie, jakby skakał w klasy, odlatuje w kierunku parkingu.

-Kucam przy Miśce i szepczę jej do ucha:

Babcia jest teraz motylkiem. Szanuj je, a ona zawsze będzie w swoim ogrodzie.

W domu Babci Teresy, spędziliśmy jeszcze razem tydzień. Doceniłam wówczas jeszcze bardziej siłę miłości rodzeństwa. 

Motyl pilnował nas do zachodów słońca i do tej pory wciąż przylatuje do swojego ogrodu.

Ze świadomością, że Babcia jest teraz motylem jest nam wszystkim dużo łatwiej.

Żeby wytłumaczyć dziecku śmierć musieliśmy sami ją pojąć. 

Na szczęście nie musieliśmy radzić sobie sami, bo jak zwykle pomogła nam Mama.

  • W podróży przez życie

    piękne wyjaśnienie… współczuję i tulę…

  • Aleksandra

    Kochana wyrazy współczucia… Co więcej można powiedzieć w takich chwilach… :(

  • joanna

    Rozpłakalam sie jak male dziecko… czytajac to.. tak pieknie to wszystko ujelas.. z takim spokojem.. przez chwile pomylalam co ja bym zrobila w takiej sytuacji.. i nie wiem.. totalnie nie wiem.. nie dalabym chyba rady w jakikolwiek sposob rozmawiac i tlumaczyc corce czemu tak sie stalo. Jestes wielka..

  • Katarzyna Sarnowska

    Wyrazy współczucia…. Bardzo mądre i – mimo sytuacji – piękne słowa. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć, ale nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że i u nas kiedyś dojdzie do takich dni….