Tell me why oh why…

 

 

To chyba oczywiste WHY ;) znajomość jednego języka, czyli ojczystego to teraz żaden wyczyn, tym bardziej, że większość Polaków nawet własnego nie zna dobrze.

Korporacyjne wymogi, konieczność porozumiewania się z kolegami w pracy (bywa i tak), czy też zwykła uprzejmość na ulicy, kiedy zostaniemy zapytani o drogę.

A tu nagle eee…yyyy i “aj dont spik ju noł, noł inglisz” i palimy głupa, a potem wstyd przed samym sobą jak ta lala.

Nie narzekam na poziom swojego angielskiego, dogadam się, rozumiem, ale czy mogę szukać pracy z czystym sercem mówiąc, że znam dobrze angielski? Na pewno zasób słów zwiększa poczucie pewności w tym temacie, bo okazuje się, że w sumie to dużo rozumiemy, ale nagle film w oryginale nas płoszy, a rozmowa na ulicy jest na poziomie przedszkola. Oczywiście to drugie to pestka, bo najważniejsze to mówić, mówić i jeszcze raz mówić. Nie bać się tego, nikt nas nie wyśmieje, a to właśnie mówienie jest kluczem do sukcesu. To właśnie dlatego nasi rodacy pracujący na przysłowiowym “zmywaku” lepiej władają językiem niż my siedzący w kraju.

Mogę sobie śmiało powiedzieć, że zasób słów w języku polskim mam ogromny, ale bywa, że angielskie słowo mnie “zagnie”, takie najprostsze… bo czy np. wiesz teraz, czytając ten tekst jak powiedzieć rzodkiewka? pietruszka? nożyczki? ;) pewnie część z Was odpowiedziała, ale myślę, że spora część zrobiła sławetne..yyy :) I nie ma się czego wstydzić, bo nauka języka nigdy nie jest wstydem i bez względu na wiek, zawsze jest powodem do dumy. Otwieramy się przecież na nowe, nieznane, może nawet lepsze…?

Dla mnie angielski ma się stać drugim językiem, dążę do tego, żeby Miśka władała nim tak samo lub lepiej niż językiem ojców. Why? Bo to jej otworzy drzwi, w które ja nawet nigdy nie śmiałam zapukać, a czas leci i tylko mi wstyd, bo tyle mogłam dokonać.

Nie, nie nie mogę narzekać na swoje życie i osiągnięcia, ale mi zawsze mało. Jestem kobietą, która chce ciągle poznawać nowe i zmieniać choćby ustawienie mebli w domu, bo nuży mnie monotonia. Nie jestem pszczołą, nie potrafię wykonywać cyklicznych czynności bo umrę. Kocham zmiany, kocham nowości, lubię nowe smaki i poznawanie nowych ludzi.

Nie boję się zmiany domu, uwielbiam się przeprowadzać i urządzać od początku, bo mam nieskończoną ilość pomysłów na aranżację wnętrza i chcę je w swoim życiu w większości zrealizować. Nie boję się więc tego, że któregoś dnia powiem Bye bye Poland, nawet jeśli moim nowym domem będzie Australia ;)

Żeby zrealizować swój cel muszę podciągnąć język, w którym ostatnio mam okazję rozmawiać jedynie z córką. Idzie jej naprawdę świetnie, a ponieważ jest mała, nie widzi problemu w tym, że poznaje dwa języki i czasem sama prosi mnie o George’a “tylko po angielsku mamuśku”, albo sobie liczy i gada z maskotkami po angielsku, dla niej to normalka. Drugi język, którym się mówi.

Jej przyrodni bracia posługują się angielskim na co dzień, więc rozmowa z nimi na Skype zawsze obfituje w sporo angielskich słówek, nie mam więc problem z tłumaczeniem, dlaczego inne dzieci nie mówią w tym języku, bo najbliższe jej sercu dzieciaki to robią, jest O.K! ;)

Zawsze zastanawiałam się nad skutecznością FISZEK, robiliśmy sobie z mężem sami jakiś czas temu i uczyliśmy się w środkach lokomocji, potem mąż znalazł appkę na swój tel, ale ma to taki minus, że pożera baterię i nauka kończy się wraz z nienaładowanym telefonem ;)

Poniżej zobaczycie Fiszki Wydawnictwa Cztery Głowy które ostatnio towarzyszą mi i Miśce codziennie i niestety przyznać się muszę, oszukałam Was.

Mam jedno postanowienie noworoczne, nauczę się wszystkich słówek z tych pudełek do wiosny! Bo chcieć to móc!

Fiszki w wydaniu dziecięcym ( my mamy wersję dla malucha) to genialny wynalazek. Są wesołe, kolorowe i pisane ładną czcionką, a nie oklepanym Comic Sans, od której robi mi się już słabo ;)

Miśka sama codziennie po nie sięga na półkę i przy okazji podaje mi moje, to taka mała mobilizacja do codziennej systematycznej nauki i wiecie co? To jest naprawdę skuteczne! Moje fiszki są na poziomie średnim, ale są też takie dla początkujących i bardzo zaawansowanych. Sekret fiszek nie polega na tym, że wtłuką do głowy zasady, a nauka po tygodniu nam zbrzydnie, ale na tym, że wzbogacają nasze słownictwo, uczą codziennych zwrotów. Wierzcie mi, to właśnie jest klucz do sukcesu, bo angielskiego można się nauczyć nawet z bajek dla dzieci, tylko trzeba zapamiętywać słówka i zwroty, ale o ile łatwiej jest mieć przy sobie fiszki. Można je zabierać ze sobą nawet w podróż, bez konieczności targania całego pudła. Wyznaczyć sobie cel, np. nauczę się podczas urlopu nad morzem 30 nowych słówek i spakować je w specjalną kieszonkę dołączoną do zestawu. Wyznaczanie sobie granicy do nauki to zdecydowanie najlepsza metoda, nie da się zapamiętać wszystkiego na raz. Kolorowe zakładki pomogą oddzielić część, którą już znam/czytałam, od tej po którą jeszcze nie sięgnęłam. Powtarzanie codziennie kilkunastu słówek sprawia, że moje słownictwo bogaci się, a ja czuję się pewniej w rozmowie.

Jeszcze niedawno rozmawiałam po angielsku płynnie, ale zastałam się i muszę to nadgonić. Tylko że teraz sięgam po Fiszki Słownictwo i Angielski w pracy, bo dzięki temu nie będę czuła się zakłopotana w obcym kraju i nie będzie wisiało nade mną poczucie, że jestem emigrantem.

Fiszki polecam nie tylko tym, którzy chcą opuścić kraj, to, jak pisałam wyżej, teraz po prostu norma, że mówi się po angielsku. To taki uniwersalny język, który wygryzł esperanto, bo jest prosty, miły dla ucha i każdy się może go nauczyć i to naprawdę szybko.

Uwierzcie mi i sprawdźcie fiszki na sobie. Możecie je na początek zrobić sami dla kilku słówek i zwrotów, a jeśli wspomnicie moje słowa, że to wygodne i proste, zajrzyjcie do FISZEK i zróbcie test na stronie. Dowiecie się dzięki temu, jaki poziom reprezentujecie i jakie fiszki są dla Was idealne.

TEST dostępny TUTAJ. Dolny lewy róg :)

A dla tych, którzy chcą się nauczyć w najbliższym czasie angielskiego mam niespodziankę przygotowaną wspólnie z Wydawnictwem Cztery Głowy :)

Do wygrania dwa zestawy:

My Everyday life A1 + Fiszki dla malucha

71611160.jpg 71610911.jpg

i

My Everyday life A2 + Fiszki dla starszaka

71611161.jpg 71610985.jpg

ZASADY KONKURSU:

– Polubienie fp Sponsora nagród – kliknij TU

– Udostępnienie grafiki konkursowej dostępnej na FB profilu Rękami Mamy

– Polubienie fp Rękami Mamy nie jest konieczne, ale będzie mi bardzo miło

– Odpowiedź na pytanie:  “Dlaczego chcesz nauczyć się języka?” udzielona pod postem konkursowym na fp Rękami Mamy

Konkurs rozpoczyna się w chwili publikacji notki, a wyłonienie zwycięzców odbędzie się w poniedziałek 27 stycznia

Pierwszą z wymienionych nagród otrzyma najzabawniejszy udzielony komentarz

Drugą zaś, komentarz, który zbierze najwięcej polubień.

Jedna osoba może wygrać jedną nagrodę, jeśli więc najzabawniejszy naszym zdaniem komentarz będzie miał także największą ilość polubień,

drugą z nagród otrzyma kolejny z komentarzy liczący sobie najwięcej polubień :)

Nagrody zostaną wysłane na terenie Polski przez Sponsora nagród, po uprzednim podaniu poprawnych danych do wysyłki.

Brak prawidłowych danych spowoduje utratę nagrody na rzecz kolejnej osoby biorącej udział w zabawie.

POST KONKURSOWY

dostępny po kliknięciu w grafikę poniżej :)

why

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

  • http://wpodrozyprzezzycie.wordpress.com W podróży przez życie

    ja zawsze kochałam uczyć się języków i nie sprawiało mi to problemów, jednak dopiero podróże i praca zmusiły mnie do używania ich w codzinnych kontaktach. Zawodowo chyba chwilami więcej myślę po angielsku niż po polsku (choć jeśli chodzi o ogólną znajomość języka, to się co nieco uwsteczniłam, zawężając do słownictwa branżowego), boleję za to, że francuskiego używam obecnie biernie.

    M. za to dopiero niedługo zacznie uczyć się angielskiego (choć mam przewrotny pomysł, by zacząć od francuskiego :P ale mąż by chyba padł ;) tak, tak, wreszcie uznałam, że jest dobry moment, bo jak wiesz – niekontaktowanie M. z angielskim wcześniej było moją w pełni świadomą decyzją. Ale moment nastał :)

    Gdybym miała możliwość (a nie mam, ze wzgl. na pogmatwaną syt. rodzinną), to pewnie wyjechałabym do któregoś z krajów alpejskich, najlepiej francuskojęzycznych, bo niemiecki nigdy nie był moją pasją (z powodów osobistych – dłuuuuga historia :)

    Powodzenia w planach, jak wyjedziecie, będziemy tęsknić – i najedziemy (to groźba! :D

  • kat-sar

    Wszystko, co piszesz, to prawda! Dzieciaki są łase na nowości, chłoną język, muzykę, obrazy, a nasza rola, to potrafić przekształcić naukę w zabawę. My inwestowaliśmy w naukę angielskiego u syna już od jego najmłodszych lat. Dziś, gdy ma 15, to już myślę, można go wysłać wszędzie i da sobie radę. Żałuję tylko, że wcześniej nie dodaliśmy drugiego języka.
    Gratuluję też odwagi w tak pewnym podejmowaniu decyzji, ja na pewno już nie dałabym rady przenieść się gdziekolwiek, a co dopiero za granicę :)
    Powodzenia w realizacji postanowienia językowego!