Wielka’moc

 

 

Ciepły dzień, drzwi szeroko otwarte, każdy może wejść. Ale tak jest wszędzie, tu nikt się nie boi, nie tak jak u nas. Bo przecież jak ktoś przyjdzie to widocznie potrzebował, albo może napić się zwyczajnie chce.

Na rozgrzanej kostce leży kot, obraca się leniwie i grzeje gęste futro. Świat zatrzymał się w stop klatce, ktoś przeszedł, gdzieś przeleciała pszczoła z nóżkami ciężkimi od pyłku. Powietrze pachnie tak mocno, że można by je wyciskać prosto do fiolek i sprzedawać do podgrzewaczy. Jest pięknie.

Siedzimy w ogrodzie i pijemy kawę, dzieci skaczą na trampolinie, a wszystko jest spowolnione,  jak bym siedziała w gęstym budyniu. Takie nierealne, jak sen.

Idziemy na spacer, po drodze mijamy zaprzyjaźniony dom.

Druga kawa. Na stole lądują ciasta.

Wszystkie zrobione w domu, a każde wyglądem i smakiem wypowiada wojnę najdroższym warszawskim cukierniom.

Wracamy.

W ganku słychać gwar. Teraz oni do nas. Fajnie. Domy pełne są tutaj ludzi. Wielopokoleniowe rodziny i zaprzyjaźniona społeczność.

Uświadamiam sobie jaka jestem samotna u siebie, jak nieufni są tam ludzie, jak trudno o przyjaciela, a znajomości nie są tak ciepłe jak tu.

Całymi dniami słychać śmiech, nasz, dzieci, ludzi z sąsiedztwa.

Nareszcie jesteśmy razem. Jeszcze niekompletni, ale już niedługo.

Dzieciaki tak za sobą tęskniły.

Przecież jest skype, ale to nie to samo.

Teraz mogą zabrać sobie łopatkę, pobić o wózek, a potem jeść z jednego talerza i przytulić na dobranoc.

Wielka w nas moc gdy jesteśmy razem.

Niby nic się nie dzieje. Niby tylko pola, lasy i psy szczekające nocami, a jednak akumulatory ładują nam się miłością.

Tak jest dobrze. Chwilo trwaj.

 

Jestem Słoikiem. Od niedawna, więc nie mam wprawy.

Rodzice uciekli jakiś czas temu ze stolicy na łono natury, w najdalsze południe kraju.

Teraz wracam od nich z pakunkami, wekami i wędzonką.

I wiecie co? Dałabym się pokroić za te ich ogórki kiszone, twarde, syczące i strzelające pod językiem :)

Za te truskawki, które zimą przypominają mi smak lata i ten gęsty budyń błogiego lenistwa.

Za te wędzonki ojcowe, co w sklepie majątek kosztują, bo swojskie, a naprawdę taśmowo robione i naszprycowane wodą.

A nasze dobre i prawdziwe, że palce pachną jeszcze kolejnego dnia.

A ta jajecznica! Co po usmażeniu białego w ogóle nie ma.

I co, że wracam z tym wszystkim na kolanach, a potem pół nocy po powrocie pakuję w pojemniki do zamrażarki.

Zostałam słoikiem. Ech.

Takie życie i smacznie mi z tym!

Podobno powstało muzeum słoików w stolicy. Nie byłam, ale teraz to chyba powinnam prawda? ;)

SONY DSC

Jak zwykle niezawodny w tamtejszym terenie. Lekki do przeniesienia, wygodny na wybojach.

Jak zawsze budzi zachwyt i zdziwienie. A przecież jego drewniana natura pasuje tam jak nic innego.

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

Szukanie jajek. Byłam pewna, że jest na to za mała. Że to może i fajne z założenia, ale nie wyjdzie.

Piękne słońce jak na złość zaszło właśnie tego dnia, kiedy Wielkanocny Zając rozrzuca kolorowe jajka po ogrodzie.

Całe szczęście na dzień przed wyjazdem przyszła paczka z nowym płaszczem p.deszczowym od PlayShoes.

Miałam nie brać, przecież ma być ładnie, ale on zwinięty w kłębek zajmuje mniej miejsca niż mój portfel!

Mocna guma nie przepuszcza wody, ani wiatru, a przy tym jest tak elastyczna, że nie łamie się kiedy po raz kolejny

upycham płaszcz w wolne miejsce z boku zawalonej rzeczami torby.

Muszę być przygotowana na wszystko. Zawsze jestem. Kalosze od Cayole też zawsze z nami są. W dobrej zabawie nie przeszkodzi nam nawet ulewa.

A nie czarujmy się, tylko dla mnie deszcz nie jest atrakcyjny,

Misia ma na ten temat inne zdanie i ciągnie mnie po kałużach w najpaskudniejsze zawieruchy.

W naszym nowym płaszczyku podoba mi się to, że jest obszerny, choć nie za duży.

To znaczy, że w chłodniejsze dni mogę założyć pod spód Miśce kurtkę i nie krępować jej ruchów, co nie znaczy, że bez kurtki płacz na niej wisi.

Miśka wybrała sobie różowy, po raz pierwszy chciała coś tak soczyście różowego, a może zachęciły ją urocze aplikacje, bo może nie wiecie,

ale nazywaliśmy Miśkę Biedroneczką, poza tym kto nie lubi biedronek? No kto?

A koniczynka… kojarzy mi się z Irlandią. Kto czytał poprzednie wpisy domyśla się dlaczego mnie to cieszy.

Kaptur jest “ciepły” od środka, to duży plus, że w razie silnej ulewy i braku czapki głowa nie marznie od dotyku gołej gumy.

Wielki plus daję płaszczowi za odblaski. Pamiętam o nich zawsze kiedy idziemy na rower, ale tego nigdy za wiele i Playshoes o tym pomyślał.

Tak, tak, chodzimy w deszczu na rower i świetnie, że Miśka może jechać ubrana przeciwdeszczowo i wygodnie zarazem.

Zbieranie jajek po ogrodzie podczas małego deszczu było więc równie radosne, co w słoneczny dzień,

a może nawet bardziej emocjonujące dzięki trudnym warunkom poszukiwania.

Nie doceniłam swojej córki. Na hasło – “szukajcie jajek” ruszyła w krzaki jak na czas. Znajdowała jaja w tempie tornada, zostawiając młodszego brata bez szans.

Na szczęście duch rywalizacji, ustąpił uczuciu do brata i oddała mu część łupów, wiedząc, że przecież tylko za znalezione jajka dostaje się potem od zająca prezenty ;)

To nie Wigilia (Wielkanocny Zając kopnąłby mnie w tyły za te słowa – jak znacie bajkę “Strażnicy marzeń”, to wiecie o czym mówię), więc prezenty są tylko symboliczne.

Plastikowa pisanka do psikania wodą i słodycze Kinder – zając i jajko. Ale dzieciaki cieszą się ogromnie.

Zapracowały sobie na to i są z siebie naprawdę dumne.

Za dwa dni od tej chwili pokażą nam do czego te psikawki potrafią wykorzystać.

Znów słychać śmiech dzieci  i piski dorosłej części rodziny. Dzieciaki pękają ze śmiechu i nie darują ani jednej suchej nitce na naszych piżamach.

Pięknie być tak razem.

Czy to w deszczu czy w słońcu.

Wielka moc w nas jest kiedy jesteśmy razem.

Wielka’moc.

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

 

To te same bociany, które niegdyś odpowiedziały na wołania Dziadziusia. To pewnie dlatego je tak lubi.

Za tę Siasię błękitnooką jak niebo nad ich domem.

SONY DSC

 

Obok nowoczesnych domów stoją też te, pamiętające pierwsze dni tej niewielkiej wsi.

A ja je lubię, mają niepowtarzalny klimat i bardzo żałuję, że tak niszczeją zapomniane i niekochane.

SONY DSC

 

Dzielenie łupem może być równie radosne jak szukanie skarbu. Czasem sobie myślę, że wystarczy chwila nieuwagi, żeby stracić to co najważniejsze.

Przecież nikt nie zna mojego dziecka, tak, jak ja sama, a ona potrafi mnie każdego dnia zaskoczyć czymś nowym, wyjątkowym.

Dziękuję mojemu mężowi, że mogę każdą chwilę zachłannie łykać i cieszyć się tym, co tak łatwo zgubić w pośpiechu życia.

Kocham Was ogromnie, tych blisko i tych, co są teraz tak daleko ode mnie.

SONY DSC

  • W podróży przez życie

    Genialny płaszczyk :) Zazdroszczę, nasza pelerynka jest mało pakowna, co na wycieczkach niestety daje w kość (a raczej w plecy)
    PS. Widzę, że Góralek Wam zakwitł na wiosnę? :)

    • http://rekamimamy.pl Rękami Mamy

      Cieszyłam się z naszego poprzedniego płaszczyka, nie pamiętam firmy, był naprawdę piękny i wygodny, ale jednak nie umywa się do tego. Grubością niby się nie różnią, ale tamten łamał się i nie dawał tak upchnąć. Ten wejdzie mi nawet do torebki! :)
      Jak wiosna to wiosna! ;) wszędzie ją czuć, nawet w rowerku ;))