Zabawki są do zabawy

   Kochanie, ta zabawka to tylko po dywanie, ta tylko w domu. 
Ojej, uważaj, bo się zepsuje. 
Nie kręć tym. 
Ogonka nie ruszaj…

Ciągle coś, a przecież zabawki są do zabawy.  

No tak, są, ale przecież może się zepsuć i nie będzie. 
Albo się kółka wytrą, albo kolor zejdzie, głowa odpadnie, albo futro zmechaci.
A takie jest ładne.
Nie psuj.

Tylko, że dzieci nie psują. Dzieci się bawią, a jak się zepsuło, znaczy było do kitu. 
Zabawki są dla dzieci, a jak nie są, to pierwsza zabawa szybko zweryfikuje użyteczność.
Lepiej jedną, porządną, niż co chwila szajs z kiosku.

Ani to ładne, ani bezpieczne. Atestów nie ma, plastikowe, cienkie. 
Tandeta.
A podsumowując wychodzi drogo, bo tu pięć, tu dziesięć i na szajs wydamy więcej, niż na bezpieczną i fajną zabawkę.

A rzeczy się niszczą, tylko te dla najmłodszych trochę szybciej. 
Na pewno chcemy żeby dana zabawka służyła dziecku do osiemnastki?

Czy fakt, że nasz Mijo cierpi na łysienie plackowate, że jest wymiętolony tak, że nie trzyma pionu, futro ma jak po starciu ze śliną naszego psa i nigdy już nie będzie wyglądał jak kiedyś, komukolwiek przeszkadza?
Czy przeszkadza Miśce?
Ona tego misia ukochała i jego proces starzenia/wycierania się, wcale nie jest dla niej istotny.
Ona tego nie widzi jak my. Kocha go całym sercem.
Tylko on, ma miejsce na jej poduszce i to dla niego gotowi byliśmy się wracać sto kilometrów na stację gdzie go zgubiliśmy. 
Rozpozna tę jego wymęczoną sierść przez sen, kiedy jej senne palce napotkają innego pluszaka budzi się i szuka tego jedynego.
Bo może spadł, może marznie… Wszak futra mu nieco brak tu i ówdzie ;)

Zabawki są do zabawy, więc bawmy się nimi nie patrząc na przyszłość. Zabawka jest nasza, nie musi służyć kolejnym pokoleniom, choć jeśli wybierzemy mądrze, pewnie i tak się stanie.
-Mamoo, weźmiemy pieska na spacer?
-Miśka, pieskiem bawimy się… 
Co? W domu? W myślach sama siebie karcę i mówię:
– Jasne! Weźmy go i pokażmy mu okolicę, przecież nigdzie jeszcze nie był.

I co, że lekko wytarły mu się kółeczka. To jest w zasadzie niezauważalne, a z całą pewnością nie dla Miśki, która odnalazła w Drewniaczkowym psie nowego przyjaciela  i towarzysza spacerów. 
Tak bardzo lubi psy, a nie może z naszym olbrzymem wyjść.
Drewniany jamnik Plan Toys dał jej to, czego potrzebowała. Najlepszego kompana. 
Pewnie jeszcze miesiąc temu zostałby w domu, ale teraz pojechał nawet z nami nad morze i szalał po lasach i plaży.

Zabawki są do zabawy, nie do podziwiania.

   Wpadają do nas znajomi. Na dywanie u Miśki stoi stajnia i dwa samochody: dla koni i rodzinny, obok na szafce schronisko górskie, na parapecie myjnia dla koni i zagroda dla zwierząt, wszędzie walają się ludziki Playmobil.

Playmobil! Nasza wielka miłość.

Znajomi wchodzą do pokoju i panika.
-Stop. Nie ruszajcie!
-Wiesz Malwina, może to lepiej schować? Wiesz. Zniszczą.

Dzieciaki zdrowe, bez zdiagnozowanych odchyleń w zachowaniu.
Wiem co będą robić.

Będą się razem bawić!

– Nie chowam, to Playmobil. Nic się z tym nie może stać. A poza tym, to nie muzeum. Zabawki są do zabawy!

Dzieciaki bawią się godzinami, my mamy czas dla siebie i nawet nie muszę sprawdzać czy wszystko ok.
Zabawki są niezniszczalne. Jedyne co się może tam zniszczyć to balon lub piłka.

Założenie jest takie, że zabawki nie są do oglądania, czyli proste wrzucenie na luz.
A jeśli się zniszczyły to widocznie:

a) nadszedł ich czas. Może i miało ledwo rok, czy pół, ale wyobraź sobie, że sam codziennie, z mega intensywnością używasz jakiegoś przedmiotu… łatwiej? Właściwie to dziecko cierpi teraz najmocniej i zamiast krzyczeć, że zepsuło szybko spróbujmy odwrócić uwagę od straty.

b) daliśmy plamę i wina leży po naszej stronie, bo daliśmy dziecku zabawkę niebezpieczną dla jego zdrowia – czyli szajs

c) daliśmy plamę i znów nasza wina, bo nie umieliśmy dobrać zabawki do wieku lub potrzeb naszego dziecka. Trudno oczekiwać, że setne uderzenie o podłogę nie nadwyręży rzeczy. Jeśli dziecko jest na etapie rzucania zabawkami z wózka, nie dajemy mu niczego co pęknie. W zasadzie powinniśmy się cieszyć, że zabawka zniszczyła się uderzając o podłogę, niż w buzi, pozostawiając tam odłamki.

 

 

   Zabawki są do zabawy. Ale dla mnie zabawką nie jest pistolet, karabin i proca.
To są przedmioty, które mogą wyrządzić krzywdę, lub budują wizerunek świata, nie do końca zgodny z moimi ideałami.

Strzelanie, czemu nie. Ja sama bardzo lubię, ale nie jestem zwolennikiem upowszechniania broni palnej, jak również fanem myślistwa. 
A jak dziecko lubi strzelać do celu to co?
To mamy Popperka!

Jak ja je lubię. 

Zupełne przeciwieństwo broni, a jednak strzela. Można do bramki, można do tarczy. Ale uwaga, bo piłeczka umieszczona głęboko, wystrzeli mocno i może zaboleć.
Do ludzi się nie strzela i basta. Za to zawody, kto dalej, kto mocniej, kto więcej strzeli goli, wciągną nawet mamę.
Popperki można moczyć, piłeczki nie toną, więc można zabrać na basen, czy nad jezioro. Do morza na własne ryzyko ;) ale na plaży na pewno się idealnie sprawdzą.

Wzorów Poppers jest cała masa, więc i księżniczka i groźny pirat wypatrzą coś dla siebie.

Zabawki są do zabawy! 

A dom to nie muzeum.

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC


logo

Strzelacze Popper oraz Zestawy Playmobil zdobyły w tym roku nagrodę 

logo-zabawka-roku1

  • W podróży przez życie

    Do Playmobila się przekonałam dopiero niedawno (ale za to skutecznie).
    Jamnik piękny, my od dwóch lat mamy takiego drewnianego “z kulek” (znów zapomnialam firmy, boski jest). stracił ogon, ale co tam, i tak ma się nieźle :)

    • http://www.rekamimamy.pl/ Rękami Mamy

      ja się zakochałam dopiero kiedy dotknęłam. Zaczęliśmy z grubej rury bo od razu od stajni, ale to był strzał w 10. Ogromnie polubiłam Playmobil i zamierzam iść dalej w tym kierunku. Są genialne moim zdaniem.