chugga chugga…
Z autobusem ostatecznie wygrał pociąg. Może i lepiej, w pociągu można się pokręcić, wyciągnąć, pobiegać… Gorzej, że jest o takiej godzinie, że nikt nas nie podrzuci.
Ale co,
ja nie dam rady?! ;)
Nie takie rzeczy się pokonywało, a dwie torby, rower, laptop i Siaśka to “żaden” bagaż.
Pikuś.
Muszę tylko dojść z domu do kolejki, tą podjechać do dworca Warszawa Wschodnia i tam znaleźć peron,
z którego odjedzie pociąg docelowy. Mam na to mieć 15 minut, no to kulawy by zdążył :D
Ruszamy z domu i już w połowie drogi czuję jak paski dwóch toreb powoli kroją mnie na wysokości ramienia.
Drugą ręką popycham Siaśkę, idę zgięta w pół, żeby kontrolować ją na rowerze, jedna torba obija mi się o udo jakimś kantem
(to chyba laptop, który ostatecznie wepchnęłam w bagaż, żeby mieć mniej).
30 stopni daje mi w kość i nawet tych kilkaset metrów dzielące mnie od stacji, wydają się być stumilową pustynią.
Doczłapuję się zgarbiona, sapiąca jak stara lokomotywa, z zaschniętym gardłem i bezwładnie opadającym na czubki butów językiem.
Podjeżdża pociąg, biorę Siasię za rękę, rower przewieszam przez torbę, którą łapię drugą ręką, na ramieniu wisi torba. Chce mi się potwornie pić, ale wytrzymam, kupię sobie na wschodniej. Po drodze dzwonię do PT i zdaję relację, nie może gadać, normalka, kończymy, a ja w myślach rysuję plan działania. Miałam jeszcze wziąć fotelik samochodowy i basen!
Ha!
już teraz budzę sensację, a sama zastanawiam się jak ogarnę się w dalszej drodze.
Kolejka staje na stacji i do środka wskakuje…
PAN TATA!! :D
wyrwał się na chwilę, żeby nam pomóc i uściskać przed podróżą. Od razu mi łatwiej, już sama jego obecność sprawia, że mam więcej sił.
Staram się przestać dyszeć i ukradkiem rozmasowuję nadpiłowane paskiem ramię.
Pan Tata…
♥
jak dobrze, że jesteś Kochanie.
Na wschodniej kupuję wielką butlę wody i drożdżówki.
Mam też kanapki, w końcu to 6 godzin, choć w tym upale pewnie nie tkniemy jedzenia.
Pociąg ma opóźnienie. Pan Tata nie może zostać i wskakuje w najbliższą kolejkę i znika.
Teraz, kiedy wcieliłam w swój plan działania jego silne ręce, wydaje mi się, że nie dam rady.
Zapinam Siaśce plecak ze smyczą, upycham wodę pod rączki torby.
Gdzie zatrzyma się nasz wagon, jak się tam dostanę? Dwie wielkie torby, rower, i kurdupelek z misiem pod pachą.
A pociągi wiadomo, niskopodłogowe nie są ;) czeka mnie nie lada wyzwanie.
Dam radę. Spinam się znów.
Muszę.
Pociąg podjeżdża, celuję w odpowiedni sektor, ale on i tak staje inaczej.
Biegnę z torbami i Siasią do właściwego wagonu.
Wiem, że mogę wszędzie, ale przepychanie się wąskimi korytarzykami wolę zostawić na ostateczność.
Nagle w moją największą torbę, na której leży rower i woda, uderza kula (taka do podpierania przy chodzeniu).
Wrrr, warczę na głos i klnę w myślach.
Skąd w ludziach tyle zawiści.
Uderzenie kulą wybija mnie z rytmu u puszczam ciężką torbę na ziemię,
ucha torby opadają, rower uderza o płytki i strąca wodę, która zaczyna się turlać pod pociąg.
Biegnę w jej kierunku jednocześnie odwracając się do Misi, krzyczę STÓJ TU!,
ale ona biegnie na pomoc i płacze za wodą.
W ułamku sekundy rezygnuję z pogoni z wodą i widząc pędzącą Miśkę rzucam się w przeciwnym kierunku i łapię ją w połowie drogi.
Butelka z hukiem wpada pod pociąg,
Misia płacze, pociąg wyje, bo zaraz rusza.
Przestraszona sytuacją z wodą i tym, że jeszcze ucieknie nam pociąg zbieram z ziemi rzeczy i pakuję się do środka.
Pomaga mi jakiś miły Pan i nareszcie stoimy na korytarzu.
Teraz tylko musimy odnaleźć miejscówkę.
Kupowałam bilet online, tam nie mogłam zaznaczyć, że jadę z dzieckiem.
Oby przedział był w miarę pusty.
W przedziale nie ma miejsca nawet na nasze nogi. Duchota, ścisk i smród.
Upychamy się jakoś między ludźmi, a Misia wtula się we mnie, woła:
” Nie cę mamusiu, chodź do domu” i żałośnie płacze :( serce pęka.
Nie wiem co zrobić, więc wypatruję konduktora. Tak jechać nie możemy :(
Nareszcie jest i wtedy okazuje się, że bilet rodzinny nam przysługuje mimo stwierdzenia na stronie (widać polonista tego nie pisał), że jest dla min. dwóch osób z co najmniej jednym dzieckiem. (gdyby napisali ” w tym co najmniej jednym dzieckiem” nie miałabym wątpliwości).
Na szczęście konduktor jest ok i dostajemy inny przedział.
Nie jest pusty, ale mam leżące miejsce dla Misi.
Mamy tylko już jeden problem.
Usychamy z pragnienia :(
a nasza woda, leży pod pociągiem :((((
CDN… :)
-
http://wpodrozyprzezzycie.wordpress.com W podróży przez życie