Hardcore macierzyństwa, czyli co tak naprawdę myślę o córce.
To moja praca konkursowa, dlatego nie mogłam podzielić się z Wami wcześniej, ale chciałabym, żebyście przeczytali teraz. Nie tylko Ci co dzieci mają, a może zwłaszcza Ci bezdzietni co się boją, których otoczenie uświadamia o tym jakie hardcorowe jest rodzicielstwo. Dowiedzcie się jaka jest prawda, co kryje się pod zdjęciami naszych dni…
Hardcore macierzyństwa, czyli co tak naprawdę myślę o córce.
Jeszcze niedawno byłaś taka maleńka…
Co tam maleńka! Dopiero co, nie jawiłaś nam się jako realne marzenie, a teraz jesteś z nami, mieszkamy razem, tulisz do mnie swoją kudłatą główkę.
Kiedy zaszłam w ciążę wiele w moim życiu się zmieniło. Wiele osób bezpowrotnie zniknęło z mojego życia.
Ale nie smuć się, nie żal mi tego i choć każda osoba wniosła do mojego życia wiele ważnych rzeczy, nie zamieniłabym ani sekundy z Tobą.
Każdego dnia słyszałam, w co “wdepnęłam”, jakie ciężkie dni przede mną, ile to będzie wydatków i bezsennych nocy. Po porodzie, pytano “jak jest”???
Ale było ok i w napięciu czekaliśmy na zapowiadany “hardcore”. Ooo, mówili, pierwszy tydzień po porodzie to hardcore, potem miesiąc, kolejny… a potem pół roku, no ale jak już skończy rok… półtora… nie no dwa…
nic…
No dobra maleńka. Nie wiem kiedy planujesz skomasowany atak wszystkich hardocre’ów z kolejnych miesięcy, ale miej litość zważywszy na naszą znajomość…
Wiesz, tak sobie myślę, że mam wielkie szczęście i albo przysłania mi ono oczy, tak, że hardcore spycham nieświadoma jego istnienia, albo po prostu wcale nie jest tak strasznie ;)
Tak miało być ciężko, mleko kapiące, bóle piersi, obwisły brzuch, nienawiść do świata i w końcu rycząca całymi nocami Ty, a ja nad Tobą.
Wisząca nad łóżkiem i zła, z worami pod oczami, kląca na czym świat stoi, nienawidząca męża i swojego życia.
Jejku! Jeśli naprawdę istnieją takie przypadki, to słowo daję, po pierwsze nie znam, a po drugie nie pojmuję. Tym właśnie mnie straszono, ale od kiedy Cię znam, a znam całe Twoje życie, to jesteś kryształem lśniącym. Zasypiasz o dwudziestej, wstajesz o dziewiątej (tak się umówiłam z Tobą jak się urodziłaś, bo ja lubię spać dłużej, ale za to cały dzień jestem Twoja), w nocy czasem się budziłaś, ale chciałaś jeść, a teraz, jak Ci się zdarzy, wystarczy kołysanka.
Nie musisz być ze złota, żeby być najcenniejszym co istnieje na ziemi.
Od dnia kiedy przyszłaś na świat jestem sama, choć w pierwszym miesiącu pomagała mi mama. Operacja była dla mnie ciężka, ale wiedząc z przepowiedni znajomych jakie ciężkie dni przede mną, chłonęłam każdą chwilę, chcąc zapamiętać to, jak grzecznie leżysz i śpisz, kiedy nadejdzie zapowiadane zło.
Każdego dnia uczyłam się Ciebie i Twoich gestów, dźwięków jakie wydajesz, a codzienne obserwacje pozwoliły mi reagować i spełniać Twoje potrzeby zanim poczułaś strach, ból, głód…
Żartuję, że “why cry” mam wbudowane od dnia Twoich narodzin, a ciągła pogoń za nowinkami, oraz informacjami na Twój kruchutki temat bardzo mi pomagała stawać się coraz lepszą dla Ciebie, dla nas… O dziwo wszelkie moje obawy okazały się przesadne, bo już w pierwszą chwilą kiedy wzięłam Cię jako kudłaty tobołek w ramiona, mój instynkt dawał mi sygnały co robić. Nie czułam i nie czuję się zagubiona jako matka, nie tonę w stercie prania, nie przyklejałam do lepiącej podłogi, nie chodzę w szlafroku po domu padnięta i zła.
Mamy układ, my dziewczyny, dogadujemy się bez słów. Jesteś nieraz bardzo zadziwiająca, wiesz o czym myślę, a Twoja wyrozumiałość i pojmowanie moich potrzeb jest wyjątkowa. Czasem żartuję, że takich dzieci jak Ty, można mieć i pięcioro, ale Ty jesteś jedyna w swoim rodzaju.
Dziś jak zwykle wstałaś około dziewiątej rano, obudziłaś mnie wołaniem: “Mamusiii!” Uwielbiam jak mnie tak nazywasz i chociaż oczy pieką mnie bo jak zwykle poszłam za późno spać, to zeskakuję z łóżka i szykuję atak ninja. Z podskoku wpadam do pokoju, w którym śpisz i okrzykiem “hadziaaa”! ląduję koło Twojego łóżka. Zawsze Cię to bawi i póki tak jest, będę to robić, Twój dźwięczny, niski śmiech jest taki serdeczny, że poziom baterii wzrasta mi właśnie do 100%. Wyjmuję szczebelki i biegniemy siku. Uczysz się chętnie, nie zawsze zdążymy dobiec do nocnika, ale nie chcesz żeby stał przy łóżku, a dla mnie najważniejsze są Twoje starania. Każda próba to dla mnie Twój kolejny sukces. Tak sukces, bo nie zawsze wyniki są najważniejsze, ale dążenie do nich. Jestem dumna. Biję brawo, bo widzę, że troszkę udało Ci się donieść, myjemy ręce i sio, lecimy do kuchni.
Co zjesz Kochanie? “JAJOOO!” zawsze tak odpowiadasz ;) choć nie zawsze jajko chcesz, ale wymieniam swoje pomysły na śniadanie i staje jednak na jajecznicy. Uwielbiasz, więc specjalnie dla ciebie kupuję jaja wiejskie i szynkę. Oj mięsna jesteś dziewczyna, po mamuni ;) zjadamy śniadanie i pełne energii ruszamy do zabawy. Pogoda nie dopisuje, za oknem burza śnieżna, całą zimę nie było takiej, a tu za kilka dni wiosna i o, wyjść się nie da. Nas to nie obchodzi, nasze kreatywne dusze jeszcze nas nigdy nie zawiodły, jest tyle rzeczy, które można robić w domu, a jeszcze niedawno miałaś urodziny i mamy pełno nowych sprzętów do zabawy. Idziemy w bój na dywan w Twoim pokoju :)
Wpadasz do swojego kolorowego pokoju (ściany nadal blade, ale pomaluję jak nadejdzie wiosna) i na pierwszy ogień idą Jaju, czyli misie bo tak je nazywasz, witasz się z każdym i piszczysz głośno. Nie przeszkadza mi to i choć czasem wyciągasz takie “Ce”, że drżą szyby, ja widzę w tym potencjał. Masz po kim dziedziczyć muzyczne talenty, więc nie hamuję Cię, ogólnie głos masz ciepły i niski, piski są sporadyczne i też urocze.
Masz już dwa latka, bawimy się lalkami i w dom. Gotujesz mi obiadki, a ja siedzę na krzesełku z drewna z kolanami przy zębach i kosztuję każdej Twojej “potrawy”. Mmmm, rewelacyjnie gotujesz! :)
Uwielbiasz jak Ci rysuję, lubisz też oglądać moje obrazy na naszych ścianach i chociaż dla innych nie jesteś może krytykiem sztuki ;), to ja czuję ogromną dumę, kiedy chwalisz się wzdychając z zachwytem, że to “Mami pisiupsiu”.
Dla mnie Twoja pochwała i krytyka są bardzo ważne i to nic, że jak tata narysował trola, to powiedziałaś, że to “mama” :) Po prostu masz wspaniałą wyobraźnię! Wzruszam się i wypinam pierś dumnie, fantazja to Twój największy dar, postaram się robić wszystko, żeby w Tobie kwitła i została na zawsze. Bez niej człowiek jest pusty i samotny, z nią zawsze ma co robić i nigdy się ze sobą nie nudzi. Nauczę Cię tego, obiecuję.
Bawimy się do południa, bardzo spodobał Ci się domek dla lalek, który dostałaś na urodziny. Tak dorośle się nim bawisz. Są w nim figurki i jedna to ja- mama. Ciągle stoję przy garach, hm…
No nic, faktycznie tak nie jest, może to zakorzenione w kobiecych mózgach od urodzenia, trzeba Cię będzie nauczyć, że kobieta to nie służba ;) Ale wszystko w swoim czasie.
Jemy obiad i kładę Cię spać, tzn sama się kładziesz. Wchodzisz sobie do łóżka i przytulasz Mijo. To wytarty miś z odzysku, pokochałaś go od pierwszego wtulenia i do tej pory jest najważniejszy. Nie bawimy się z nim, nie rzucamy itp. Mijo jest jak święta krowa ;) jada tylko z nami obiady i jest powiernikiem Twoich smuteczków i radości. Kiedy się uderzysz, on “całuje” bolące miejsce, kiedy się cieszysz, biegniesz do niego żeby mu o tym opowiedzieć. Kochasz go, to pewne. Wtulasz twarz w jego puchate futerko i zasypiasz. Piękny widok. Uwielbiam Was oboje. Tak, tak, Mijo też, choć jest pluszowym misiem. Uwielbiam go, bo o Ciebie dba, bo masz w nim przyjaciela.
Siadam do pracy i czas ucieka nie wiadomo kiedy, słyszę tupot bosych stópek, znów zdjęłaś skarpetki, bardzo lubisz kiedy Twoje stopy czują. Lubisz kiedy trawa wchodzi Ci między palce, lubisz dotykać stopami dywanu, podłogi, futra misiów, wydaje mi się, że czujesz nimi więcej niż inni. Bawi Cię to ogromnie i chichoczesz. Podbiegasz do mnie z impetem i wtulasz mocno. Wącham Twoje włosy, wdycham Ciebie. Dostaję całusa. Tak bardzo Cię kocham!
Dzwoni domofon, to spóźniony listonosz. Dostajesz kolejny prezent. Prześliczną, dzierganą pościel dla lalek. Od razu wiesz co to jest (skąd?) i biegniesz po lalę. Do powrotu taty bawimy się już tylko tak. Siedzimy na kanapie w salonie i usypiamy lalę. Jest 19.00, a taty nie ma :( pewnie kolejka podmiejska ma opóźnienie, nie możemy się dodzwonić. Same zaczynamy już ziewać, a lala nic, nie zasypia.
Jest! W drzwiach pojawia się ON!
Wymarzony, wyśniony, wyjątkowy. Twój tata! Obie za nim szalejemy, ale Ty biegniesz i okazujesz to werbalnie :) Pisk słyszą chyba nawet na ulicy, wpadasz mu w ramiona i zaczynasz trajkotać. “Opowiadasz” cały dzień, a on zachwycony słucha, dopytuje. Kończysz opowieść pytaniem “ciap ciap?” Tata śmieje się serdecznie pokazując rząd równych białych zębów. Idziecie “się kąpać”, to Wasz rytuał i dopóki nie wyganiasz go jeszcze z łazienki, cieszycie się swoim towarzystwem. Macie siebie tak mało… Minęła niecała godzina od jego powrotu, idziesz spać. Ubieram Cię już ja. Nie chcesz inaczej, mama znów jest najważniejsza. Całuję Cię w nosek i siadam obok łóżka i śpiewam kołysankę…
śpij córeńko, to był kolejny ważny dzień naszego życia. Nic się nie działo dla niektórych, ale dla nas to była kolejna lekcja jedzenia, sikania, porozumiewania się, zrozumienia, szacunku, miłości….
Kiedy zaśniesz do pokoju zajrzy tata. Spojrzy na swój mały dwuletni cud, a potem przyjdzie do mnie, przytuli i powie “tęskniłem za Wami, mam najwspanialsze dziewczyny na ziemi”
Dobranoc córeczko.
Do jutra.
-
Ilona
-
http://www.mislatek.pl Sylwia
-
Ilona
-
Nina
-
http://wpodrozyprzezzycie.wordpress.com/ Danusia
-
Iwona
-
Justyna
-
-
Grosik
-
Viola