Kieszonka na kasztany…
Piszecie do mnie… i macie rację.
Zapuściłam się ;) Dawno nic nie uszyłam.
Nie miałam czasu, weny, ochoty.
Za mało śpię, życie biegnie mi w tak zawrotnym tempie, że nawet kawę piję na stojąco.
Ale zawzięłam się.
Jest jesień, czas refleksji i przyhamowania. Nie siedzimy już ciągle na dworze.
A kiedy idziemy, to po żołędzie, kasztany, liście…
Ciągle mam zapchane kieszenie.
Obiecałam Miśce, jej własną, dużą kieszonkę.
Tak powstały portki. Portki z doszytą kieszonką na kasztany.
Kolejna para siedzi już w mojej głowie, tylko z odpinaną wersją kieszeni.
Nie są idealne, szyłam je w nocy, ale Siaśka zadowolona i ja też.
Kasztanowy test przeszły pozytywnie
i co najważniejsze są mega wygodne, bo dziś w Okruszku spisały się na medal, podczas czołgania, wspinania,
skakania na trampolinie i innych wariacjach kreatywnej córy mej.
Mile połechtana komplementami innych mam, zasiadam dziś znów do maszyny.
Dawno nie szyłam, zapomniałam jak to lubię… :)
Apaszka i spodnie – by Rękami Mamy
-
http://wpodrozyprzezzycie.wordpress.com W podróży przez życie
-
Ilona
-
http://les-petit-piafs.blogspot.com/ le petit piaf
-
http://www.stanag6001.com tata wojskowy
-
Justyna