Twinkle twinkle little Star….
Od dawna myślałam o tym żeby pójść z Misią na casting, niekoniecznie jakiś konkretny, ale do samej Agencji, żeby była, żeby buzia może kogoś zainteresowała i potem kto wie… wielka kariera w reklamach kefiru ;) no od czegoś trzeba zacząć, a Siasia pierwsze kroki już ma za sobą, a ponieważ bardzo to lubi, to może warto to wykorzystać. Potem zaczną się koleżanki, nauka, brak czasu na cokolwiek, takie to młode życie jest. Zero przyjemności, same obowiązki ;) a później jeszcze gorzej, kto by pomyślał, że można mieć tych obowiązków jeszcze więcej?! Tak czy siak, póki obie mamy na to czas, to trzeba spróbować i tak oto poszliśmy rodzinnie na casting. Tłumów nie było, ale podobno były rano, miało się zakończyć o 12,a trwało pewnie grubo po 13tej, a od południa przyjmowali już parami.
Na szczęście my parę mieliśmy swoją, bo pojechali z nami znajomi z córką, a że znamy się “od brzuszka” to dziewczyny są jak siostry. Łączy nas jeszcze inna silna więź, ale to już inna historia :) i chyba i tak nie powiem ;)
Dziewczyny szalały po korytarzu oczekując na swoją kolej, a ja prowadziłam obserwacje. Wiele osób traktowało to nazbyt poważnie i przepychanki w kolejce się pojawiły i obelgi, wulgaryzmy i popychanki. żal. Dzieci, które przyszły tam na wyraźne życzenie rodziców widać było na kilometr, a negatywna atmosfera udzielała się także, więc kilkoro dzieci matki wściekłe na cały świat wyszarpały z budynku, demonstrując tym samym swoją wyższość nad resztą, a kilkoro mimo niechęci wniesiono na plan, wrzeszczące, wijące się, kopiące na boki, zapuchnięte i nieszczęśliwe. Kariera murowana, ale chyba w ośrodku społecznym na plakacie jako przykład wymuszania swojej woli na dziecku.
Obserwując te scenki zastanowiłam się nad sobą. Zaraz zaraz, przecież Michalina jest mała i nie powiedziała mi, że chce wziąć w tym udział, to moja decyzja, a nie jej. Jestem taka sama! Wymuszam na swoim dziecku. Biorę aparat w dłoń i robię zdjęcia, trzeźwym okiem ocenię jak ona się czuje, ale nie robię dobrych zdjęć, bo Siasia biega i piszczy z koleżanką. Dobrze się bawi. Łapię ją w locie za rękaw i pytam czy chce iść do Pana co robi zdjęcia. słyszę: Taaaak! ok to czekamy, najwyżej wyjdziemy i przeprosimy. W końcu tu trzeba będzie stanąć z numerkiem i postać, zmienić pozę, uśmiechnąć na rozkaz itp.
Nareszcie nasza kolej, wchodzimy z psiapsiółą, obie pchają się na plan, ale Misia zostaje wytypowana jako druga. Ciężko mi ją utrzymać i zaczyna już stękać, więc puszczam, na szczęście Gabi ma akurat ochotę na przerwę więc Siaśka daje czadu, stroi minki, śle uśmieszki, trzepie lokiem i robi dziubki, co kilka zdjęć idzie do fotografa i pyta “siajni” i każde sobie pokazać jak fajnie wyszła ;) Fotograf zdał się ją polubić i pokazywał fotki, robił kolejne… Gabi ośmielona, dołączyła i na koniec dziewczyny trzepnęły sobie jeszcze wspólną sesję. Wyszło fajnie. Zobaczymy co dalej, ale na pewno trzeba będzie iść za ciosem i pójść na kolejne castingi dla dzieci.
Po sesji ruszyliśmy na Targi w EXPO, napalona byłam zwłaszcza na stoisko B.Toys, ale oczywiście takie targi to okazja żeby zobaczyć co nowego, a ja lubię wiedzieć co nowego w świecie dzieci.
Moją uwagę przykuły leniuchowiska i szkoda, że nie było ich wcześniej, bo już dawno bym takie miała do podróży, ale jeszcze Siasia się mieści i samodzielne spanie czy też włożone do łóżeczka turystycznego byłoby dla nas doskonałym rozwiązaniem.
Co mnie jeszcze urzekło, to place zabaw do mieszkania. Bombowa sprawa, z teleskopowymi rurami mocującymi między podłogą a sufitem, drabinki i inne elementy małpiego gaju, nawet nie potrzebna wielka przestrzeń, żeby taki plac u siebie w domu mieć. Drewniane kuchnie, techniczne składanki, nauczanie początkowe! czyli nauka od początku albo fenomenalne siedziska dla dziecka i mniejsze dla misia czy lali :D cushitush
Ale serca nasze zostawiłyśmy i tak przy zabawkach B.
To zabawki niezwykłe ze względu na obłędny design, wspaniałe kolory i pobudzające formy i kształty. Zastosowanie wielu jest innowacyjne i achy i ochy słałam co chwila.
Zaczarowana już od dawna koralikami, wzięłam sznur już zaplecionych i powiedziałam, że kupię je Miśce jak podrośnie, żeby się tak stroić, czyli pewnie za niecałe dwa lata :) ale jeszcze nie umie nawlekać więc…
zaraz zaraz ale ich się nie nawleka! To koraliki ze specjalnymi wypustkami i działają na kliknięcie. To nie tylko cudna nieco etniczna ozdoba dla dziewczynki, ale i trening dla palców i to nie tylko dla dziewczynki. Mądre mamy wiedzą, że taka zabawa może przynieść wiele dobrego i warto zachęcić chłopca do takiej zabawy, a przecież nie musi się stroić :) Dla mnie genialne!
Ale to na później bo teraz czaimy się na klocki i na instrumenty. Nigdy nie widziałam tak pięknie wykonanych zabawek. Serio. Mają mnie!
tymczasem wyszłam ze znikopisem, bo jest cudnej urody, ma magnesy inne niż wszystkie i dodatkowo poduchę, żeby wygodnie było rysować na kolanach i w podróży.
To na prezent, myślicie, że dwulatka ucieszy się ze znikopisu, a rodzice zachwycą designem zabawki o tak artystycznej nazwie!? :)
kliknij w zdjęcie
zdjęcia z wypraw
no i pojawiły się nowe ozdoby w pokoju Michaliny
-
http://wpodrozyprzezzycie.wordpress.com/ Danusia
-
Iwona
-
http://www.zabawkarka.blox.pl Kasia
-
stejsi
-
Ilona