Tort dla KO
No dobra, plan był niezły. Robię masę solną, rozkładamy na stole i lepimy tort dla Ko. Ja swój, Siaśka swój. Wsadzamy świeczki i cykamy piękne zdjęcie.
Zapomniałam jednak, jak silne poczucie własności na 2,5 letnie dziecko i jeśli coś robię z myślą o niej, to jest jej i kropka.
A jeśli chcę się razem z nią bawić, to muszę pamiętać, że to jest jej i w każdej chwili może mi to zabrać bez podania przyczyny i nie chcieć oddać ;)
Wizja więc wzięła w łeb i mogłam co najwyżej porobić zdjęcia, ale i tu moja wizja upadła, bo euforia “pieczenia” tortu przerosła oczekiwania nas obu i Siaśka biegała wokół stołu, nie dając mi możliwości ustawienia do zdjęcia.
Zatem tortu nie zrobiłam, świeczki złamanej nie wsadziłam, a jak rozwałkowałam placek, to się dowiedziałam, że źle i na tym się skończyła moja pomoc kuchenna ;)
Niemniej i ja dołączam się do życzeń dla Ko (klik). Niech Twoje życie będzie pasmem powodzeń i sukcesów, niech otaczają Cię zawsze życzliwi ludzie, a przyjaciele nie byli liczni, ale prawdziwi. Ciesz się dzieciństwem jak najdłużej i bądź zdrów! :)
Tort “upiekła” dla Ciebie Siaśka. Nie mogła się zdecydować, a raczej tak jej się to spodobało, że zrobiła aż TRZY! :) Mamy nadzieję, że spodobają Ci się i choć nie da się ich zjeść, to nadają się do oblizywania. Sprawdzone! ;)
Sto lat Ko! Tort może nie jest wyjątkowo piękny, ale wyjątkowo “wystarany” i co najważniejsze samodzielny! ;)
Zobacz jak się starałyśmy! :)
Kartka ozdobiona szlaczkami przez Michalinę*