Ulotne chwile
Od kiedy jestem mamą wszystko zmieniło swój bieg. Nie tylko moje życie zmieniło swoją oś i kręci się zupełnie wokół innych spraw niż wcześniej, ale i wszystko co robię zdaje się mieć przyspieszone obroty. Tak wiele i tak szybko wokół mnie się zmienia. Dopiero od niedawna zauważam z precyzją dziecięcego oka otaczający mnie świat. Oczywiście doceniałam i widziałam co się wokół mnie dzieje, może nawet jako plastyk widziałam więcej niż inni, ale teraz. Teraz kiedy mam Misię znów widzę wszystko jeszcze inaczej. Kolory drzew, ilość liści pod nogami, kolor każdego kwiatka po drodze. Wcześniej było kolorowo, ale bardziej jako barwne plamy, teraz precyzyjnie określam każdy kształt i kolor. W końcu to ja uczę moje dziecko postrzegania świata i nie powiem, bo cieszy mnie to ogromnie. Lubię liczenie liści, zbieranie patyków, poszukiwania ptaków w zaroślach i liczenie szczebli na drabince do zjeżdżalni. Kocham każdą sekundę u boku mojej córki, chłonę je całą sobą, bo nie chcę stracić ani jednego momentu.
Wieczorem kiedy już śpi oglądam jej zdjęcia, cieszę się i wspominam miniony dzień, opowiadam PT jak się bawiłyśmy i co nowego się pojawiło. Robię zdjęcia, nagrywam krótkie filmy, to wszystko po to żeby niczego nie stracić i wynagrodzić PT to, że nie ma go z nami… z nią. Kiedy rośnie jej ząb, kiedy potyka się robiąc pierwsze kroki, kiedy śpiewa pierwszą piosenkę, zauważa płaskie obrazy, zaczyna rysować własne…kiedy w końcu mówi mamo, aż wreszcie mówi mi Kocham Cię mamusiu, a ja rozpływam się w jej objęciach ze łzą wzruszenia w oku.
To wszystko jest we mnie, żyje w mojej pamięci niezależnie ode mnie, niestety wiele z minionych chwil wpadło w pudełko podświadomości i choć pamiętam, to nie wiem co i tylko jakaś sytuacja, dodatkowy bodziec wyrywa to z zamkniętego pudełka znów na światło dzienne, żebym mogła uśmiechnąć się błogo do swojego wspomnienia.
Dzięki setkom, tysiącom, setkom tysięcy zdjęć, jakie zdołałam zrobić w tym krótkim czasie mojego macierzyństwa, mogę znów przywołać to co ukryte. Komnaty pałacu mojej pamięci są ogromne i jest tam wszystko, potrzeba mi tylko tego pstryczka, który włączy tryby i wydobędzie znów tę łzę wzruszenia.
Doskonale pamiętam jak uczyła się chodzić, ale zapomniałam już jak szła do mnie, w tych swoich przykrótkich rajtkach, na grubiutkich nóżkach, od komody po drzwi. Pamiętam wakacje u dziadków, ale jedno spojrzenie na zdjęcie sprawiło, że usłyszałam jak rechocze rozbawiona trzęsącym się krzakiem.
Setki tysięcy, a może miliony zdjęć. Nie wystarczy mi życia na przeglądanie dysku.
Obiecuję sobie, że je wywołam, przejrzę i wybiorę te najlepsze, że porobię dziesiątki albumów z NIĄ, taki wyciskacz łez na zimowe wieczory. Tak sobie obiecuję… już od dawna.
Doznałam olśnienia jakiś czas temu. Przecież nie muszę szperać po dysku, przebierać, zgrywać, ani tym bardziej nigdzie iść. A album, też go nie potrzebuję, bo wszystkie zdjęcia stanowić mogą jedno, a właściwie jedną.
Fotoksiążkę.
Zrobienie sobie takiej pamiątki jest o wiele prostsze niż wywoływanie zdjęć i opisywanie w albumie. Ma to oczywiście swoją magię i nie zamierzam z tego rezygnować, ale na razie nie mam na to czasu, ani weny. Muszę kupić album, wybrać zdjęcia, wywołać w odpowiednim formacie, powkładać zgodnie z datami… bla bla, to nie dla mnie na obecną chwilę. Na stronie PRINTU poznałam najprostszy sposób na wydrukowanie swoich wspomnień i emocji. Moje wyciskacze łez były gotowe w pół godziny, bo zdjęcia mogłam pobrać z dysku, fb, instagramu itp. Wybieram fotki, które umieszczam w aplikacji i z nich składam swoje wyciskacze łez.
Mój matczyny świat kręci się o wiele za szybko, nie mogę stracić ani chwili, żal mi też najbliższych, którzy mając do nas setki kilometrów, nie obserwują postępów jakich z dnia na dzień dokonuje Siasiek.
Psikro mi, powiedziałaby moja córka. Ale ja znalazłam na to sposób. W kilka chwil zmontowałam fotoksiążkę dla siebie i najbliższych. Dostaną ją w prezencie świątecznym, a ja i PT mamy swoją na zimowe wieczory. Będziemy jak nawiedzeni miłością młodzi rodzice, tuż po położeniu dziecka spać, godzinami gapić się na jej zdjęcia nie mając wcale dość. Bo świat pędzi za szybko, a dzieci tak szybko rosną…
Czytam własny post i łzy płyną mi po policzkach. Tak bym chciała zatrzymać czas, a z drugiej strony tak cieszy mnie każdy postęp Miśki. Niech rośnie i rozwija się w swoim Siaśkowym tempie, a ja mam swoje wieczory z PT, kiedy siadamy na kanapie i oglądamy jej zdjęcia.
Teraz już nie na dysku, ale w naszej fotoksiążce i obiecuję sobie, że będzie ich cała półka.
A dla Was mam
KONKURS!
Do wygrania jest aż 6 nagród!!
A są nimi:
Nagroda główna – bon 150 zł, do zrealizowania na PRINTU.PL
5 nagród dodatkowych – w postaci bonów po 50 zł do zrealizowania na PRINTU.PL
Zadanie konkursowe:
1. polubcie sponsora nagród na FB
2. Sięgnijcie drogie mamy, do swoich ukrytych w podświadomości pudełek, wyciągnijcie z nich jedno wspomnienie,
które najbardziej Was wzrusza i które warte jest/ było uwiecznienia na fotografii.
3. Opiszcie Wasze wspomnienie w komentarzu.
————
Możecie wklejać linki do Waszych wspomnień/zdjęć na FB
Wyniki ogłoszę 4 listopada :)
-
Janina
-
http://wpodrozyprzezzycie.wordpress.com W podróży przez życie
-
KASIA
-
AF
-
-
Anna
-
natalia.uk
-
http://www.mamadoskonala.blogspot.com Ania
-
Aleksandra
-
Agnieszka Fimiak
-
Nina P.
-
http://tulakowo.blogspot.com Tulakowa Aga
-
Patrycja Iwanow
-
Aneta
-
Marta Z
-
Zuza Jakus